Straż Graniczna poinformowała w piątek o zatrzymaniu 48-letniej Polki podejrzanej o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą. Według funkcjonariuszy grupa miała zajmować się przerzutem migrantów z Białorusi do unijnych państw. Obcokrajowcy mieli za to płacić ok. 5 tys. euro, a w przypadku np. Wielkiej Brytanii miało to być nawet dwa razy więcej. Polka została tymczasowo aresztowana.
Tego samego dnia oświadczenie w tej sprawie wydała Grupa Granica, której działacze pomagają migrantom na granicy polsko-białoruskiej. Zaznaczono, że kobieta była "była zaangażowana w udzielanie pomocy humanitarnej osobom w drodze, próbującym dostać się do UE z Białorusi".
"Nie jesteśmy w stanie zweryfikować prawdziwości tych zarzutów. Zatrzymana osoba nie działała w ramach Grupy Granica. Nie mamy też informacji o sposobach czy zakresie działania oskarżonej osoby. Do momentu wydania prawomocnego wyroku przez sąd nie powinniśmy formułować żadnych ocen dotyczących winy osoby zatrzymanej" - zaznaczono. Przekazano jednocześnie, że "postawione zarzuty wpisują się w nasilającą się przed wyborami narrację polityczną o rzekomej współpracy organizacji humanitarnych z przemytnikami oraz dotychczasowe praktyki kryminalizowania niesienia pomocy humanitarnej".
"Pracowniczki i pracownicy humanitarni, wolontariusze i wolontariuszki, lokalne mieszkanki i mieszkańcy oraz inne osoby niosące pomoc humanitarną na Podlasiu są regularnie zastraszane i nękane przez służby mundurowe. Imperatyw moralny i humanitarny nakazuje osobom i organizacjom działającym na granicy nieść pomoc osobom, których życie i zdrowie jest zagrożone" - czytamy.
Grupa Granica zaznaczyła potem, że "oświadczenie ma charakter solidarnościowy". "Nie znamy szczegółów tej konkretnej sprawy, jednak oczywiście solidaryzujemy się ze wszystkimi osobami udzielającymi pomocy i sprzeciwiamy się stosowanym wobec nich represjom. Jesteśmy razem" - podkreślili działacze.
W mediach społecznościowych zaczęto publikować wpisy opatrzone m.in. hasztagiem "Murem za Ewą".
"Władza rzuciła na pożarcie wspaniałą kobietę, które poświęciła życie dla innych. Bezwzględni politycy PiS-u zrobili to tylko po to, by przykryć aferę wizową i zbrodnie na pograniczu" - komentował w mediach społecznościowych dziennikarz Piotr Czaban.
"Dlaczego wybrali Ewę na kozła ofiarnego? Myślę, że jednym z powodów było to, iż nie była członkiem żadnej ze zorganizowanych grup pomocowych, więc zakładali brak wsparcia prawnego i reakcji ze strony grup" - oceniła aktywistka Karolina Mazurek.
O zatrzymaniu aktywistki Ewy mówiły podczas środowej premier filmu "Zielona granica" dwie działaczki Grupy Granica. Tuż przed projekcją wyszły na scenę, przekazały widzom, że osoba niosąca pomoc na granicy została zatrzymana i postawiono jej zarzuty kierowania zorganizowaną grupą przestępczą. Zebrani na sali zaczęli skandować "Jesteśmy z Ewą".
"Zielona granica" ma wejść na ekrany polskich kin w piątek. Premiera filmu w reżyserii Agnieszki Holland odbyła się na początku września podczas 80. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Wenecji. Film otrzymał prestiżową Nagrodę Specjalną Jury. Obraz znalazł się na celowniku polityków Zjednoczonej Prawicy, bo scenariusz inspirowany jest wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej.