Rodzina z małym dzieckiem udała się w niedzielę do kościoła w miejscowości Bardo (woj. wielkopolskie, powiat wrzesiński). Usiedli w ostatniej ławce. W pewnym momencie dziecko zaczęło gaworzyć. Dźwięki te usłyszał ksiądz, który przerwał mszę i poprosił rodzinę o opuszczenie kościoła.
Ojciec dziecka relacjonował w Radiu Warta, że usiadł ze swoją rodziną w ostatniej ławce, żeby nie przeszkadzać we mszy. Twierdził, że jego córka nie płakała i nie krzyczała, a jedynie gaworzyła podczas przygotowania się do snu. To zwróciło uwagę księdza, który w pewnym momencie przerwał mszę, aby zwrócić się do rodziców. - Stwierdził, że dziecko nie jest zainteresowane kazaniem, więc prosi i jednoznacznie wyprosił, o wyjście do zakrystii albo na dwór, bo "nie będziemy sobie przeszkadzać" - przekazał mężczyzna w rozmowie z radiowarta.pl.
Ksiądz Stanisław Trzepkowski zapytany o ten incydent tłumaczył, że dziecko "pokrzykiwało", a kościół jest mały i charakteryzuje się silną akustyką, co przeszkadza w skupieniu. Ponadto dodał, że przed kazaniem odczekał chwilę w ciszy, mając nadzieję, że dziecko przestanie, albo rodzice zareagują. - Poprosiłem: "kochani" i to dosłownie takiego zwrotu użyłem, przejdźcie może do zakrystii, czy przed kościół, bo teraz będzie kazanie, a to przeszkadza - powiedział ksiądz Trzepkowski. Duchowny dodał, że jeżeli jego słowa uraziły kogokolwiek, to przeprasza, ponieważ nie było to jego intencją.
Inny, bardziej dramatyczny przypadek, gdy ksiądz przerwał kazanie, wydarzyło się pod koniec czerwca podczas mszy w Gnieźnie (woj. wielkopolskie). Wówczas osobą, która odezwała się podczas kazania, była kobieta, którą uraziły słowa księdza. Kontrowersyjna wypowiedź wzbudziła wiele emocji. Więcej informacji na temat tego zdarzenia znajduje się w artykule: Gniezno. Kobieta przerwała kazanie księdzu podczas mszy. Miało dojść do rękoczynów. "Nie wytrzymałam".