Zbrodnia w Czernikach. Ofiar mogło być więcej. "Nikt nie wie, co się z nimi stało"

W Czernikach (woj. pomorskie) doszło do wstrząsającej zbrodni. W piwnicy jednego z domów znaleziono ciała trzech noworodków. Ofiar mogło być jednak więcej - mówią mieszkańcy. Prokuratura zarzuty postawiła 20-letniej Paulinie G. i jej 54-letniemu ojcu, Piotrowi G. - Służby, opieka społeczna jeździła tam i sprawdzała. Według nich nic tam się nie działo, wszystko było w najlepszym porządku - powiedział jeden z sąsiadów rodziny.

Prawda o zbrodni we wsi Czerniki w powiecie kościerskim (woj. pomorskie) wyszła na jaw w piątek 15 września. W domu zamieszkiwanym przez 54-letniego Piotra G. i jego 20-letnią córkę Paulinę przeprowadzono interwencję, która zakończyła się odnalezieniem w piwnicy trzech ciał noworodków. Ze wstępnych ustaleń wynika, że para miała żyć w kazirodczym związku. Anonimowy informator "Faktu" twierdzi, że ich ofiar było więcej.

Zobacz wideo Czy zniesienie limitów w szpitalach skróci oczekiwanie na wizytę u specjalisty?

Morderstwo w Czernikach. Było więcej ofiar? "Nikt nie wie, co się stało z tymi dziećmi"

- Jakieś dwa, trzy lata temu jedna z córek Piotra G. była w ciąży z bliźniętami, teraz sobie wszystko zaczynamy przypominać, on woził tę dziewczynę do innego województwa niby na poród, do Torunia, Ciechocinka. Jeszcze kierowca z opieki społecznej pomagał im w transporcie, on zapewniał, że wszystko jest w porządku i mu wierzono, ale teraz nikt nie wie, co się stało z tymi dziećmi. Po co on ją wiózł taki kawał drogi? Dlaczego nie do Gdańska? - pytał anonimowy informator w rozmowie z "Faktem". Według ustaleń prokuratury jedno z odnalezionych dzieci miała urodzić inna córka 54-latka, również w wyniku stosunków kazirodczych.

MOPS o zbrodni we wsi Czerniki: "Zastanawiamy się, czy zrobiliśmy wszystko, jak trzeba"

Przez lata nikt nie reagował. - Przyjechał kurator. Nie raz była też policja, przyjeżdżała do nich pomoc społeczna. Chyba lepiej wiedzieli, co tam się dzieje niż my - powiedziała reporterom TVN jedna z sąsiadek rodziny G. - Tyle ludzi o tym wiedziało i nikt nie potrafił pomóc tym dzieciom. Nawet nie próbował - dodała kolejna z osób. - Służby, opieka społeczna jeździła tam i sprawdzała. Według nich nic tam się nie działo, wszystko było w najlepszym porządku - kontynuowała. - Przyglądaliśmy się tej rodzinie, ale w łóżku z nimi nie śpimy - stwierdził w rozmowie z Polsat News wójt gminy Stara Kiszewa Marian Pick.

W rozmowie z "Faktem" kierowniczka Ośrodka Opieki Społecznej w Starej Kiszewie wyjaśniła, że pracownicy nie mają możliwości wkraczania do domów bez odpowiedniego zgłoszenia, które może być anonimowe. - Teraz taki sygnał otrzymaliśmy i nasze działanie było natychmiastowe, ale tak po ludzku to wszystko analizujemy, zastanawiamy się, czy zrobiliśmy wszystko, jak trzeba, czy mogliśmy zrobić coś więcej, po ludzku jesteśmy wstrząśnięci. Nikt z nas nie przypuszczał, że będziemy mieli do czynienia z taką tragedią - powiedziała Joanna Mikołajska.

Czerniki. Podejrzani w areszcie. Grozi im dożywocie

Decyzją prokuratury 54-letni Piotr G. i 20-letnia Paulina zostali aresztowani. Prokuratura postawiła im zarzuty zabójstwa i kazirodztwa. W niedzielę sąd podjął decyzję o zastosowaniu wobec nich środka zapobiegawczego w postaci aresztu tymczasowego. Za popełnione przestępstwa mogą zostać skazani na dożywocie. Z posesji rodziny G. funkcjonariusze zabrali także wszystkie zwierzęta. Według informacji przekazanych przez Fundację "Animals" Schronisko dla Zwierząt w Kościerzynie ofiarą złego traktowania padł pies. "Duży bernardyn waży zaledwie 28 kg i całe życie spędził na łańcuchu. Psiak wymaga dokładniejszych badań i z pewnością leczenia (od razu widać jego chore oczka). Obecnie ledwo stoi na nogach" - poinformowali przedstawiciele fundacji.

Jesteś świadkiem przemocy lub masz podejrzenia, że komuś dzieje się krzywda?

Osoby, które mieszkają w sąsiedztwie osób, które podejrzewają o stosowanie przemocy, powinny pomóc potencjalnym ofiarom na kilka sposobów. Warto reagować zwłaszcza wtedy, gdy słyszysz awantury, krzyki, płacz lub nietypowe hałasy. 

Świadkowie przemocy mogą porozmawiać z osobą krzywdzoną i zaoferować jej pomoc lub bezpośrednio zgłosić swoje podejrzenia na policję, do Ośrodka Pomocy Społecznej lub na "Niebieską Linię", dzwoniąc pod numer 800 12 00 02. Warto pamiętać, że osoba krzywdzona często kryje sprawcę ze wstydu lub strachu - to jednak nie powinno zniechęcać do działania. 

"Namawiamy do przyjrzenia się takim sytuacjom i udzielenia pomocy w celu przerwania przemocy. Weźmiesz wtedy udział w bardzo ważnym etapie przeciwdziałania przemocy - w interwencji. Twoja interwencja może zapoczątkować proces wychodzenia z przemocy osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim może pomóc zapewnić jej bezpieczeństwo" - apeluje "Niebieska Linia".

Więcej o: