Dr Maria Kubisa poza gabinetem ginekologicznym w Szczecinie pracuje także w Niemczech. Jest ordynatorką oddziału ginekologii operacyjnej i chirurgii plastycznej szpitala w Prenzlau. Jeszcze przed orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, który zaostrzył prawo aborcyjne w Polsce, prokuratura żądała od doktor wydania kart medycznych pacjentek z ostatnich 10 lat. Dotyczyło to kobiet, które rodziły w niemieckim szpitalu.
Niedługo po przyjęciu orzeczenia do gabinetu próbowali dostać się policjanci w asyście ABW. Później do sprawy włączyło się Centralne Biuro Antykorupcyjne, które wkroczyło do szczecińskiego gabinetu dr Kubisy i zabrało całą dokumentację medyczną jej pacjentek. Służby zabezpieczyły też jej telefon i korespondencję z pacjentkami.
Po interwencji "Gazety Wyborczej" policja zwróciła doktor część kart pacjentek, jednak nie wiadomo, czy są to wszystkie dokumenty, które były prowadzone od 1996 roku. Na dodatek jedna z pacjentek miała przekazać lekarce, że otrzymała wezwanie na przesłuchanie. - Nie wiem, w jakim celu to przesłuchanie. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Sama pacjentka po prostu dała mi znać, że została wezwana. To jest jakiś absurd. Moje pacjentki są w strachu - powiedziała w rozmowie z Onetem dr Kubisa.
Do sprawy odniosło się także biuro prasowe CBA. W komunikacie przekazano, że CBA stanowczo zaprzecza, aby funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego prowadzili w tej sprawie jakiekolwiek czynności procesowe. "Czynność przeszukania przeprowadzona na polecenie prokuratora w gabinecie ginekologicznym w Szczecinie miała charakter incydentalny i była jedyną czynnością procesową przeprowadzoną przez agentów CBA w tej sprawie" - poinformowało CBA.
Doktor Kubisa w rozmowie z Onetem dodała, że od wyroku TK Julii Przyłębskiej nie prowadzi już w swoim gabinecie pacjentek w ciąży. - Boję się, że jeśli któraś z ciężarnych pacjentek by poroniła, to rzuciliby się na mnie od razu. Przecież to dojdzie do tego, że żaden lekarz nie będzie chciał prowadzić ciąży - powiedziała.
Lekarka podejrzewa, że donosy składają na nią przeciwnicy aborcji, którzy czasem układają różańce lub krzyże przed wejściem do jej gabinetu w Szczecinie. Ginekolog dostawała też groźny na maila i przez telefon. - Mówiąc szczerze, boję się o własne życie, nie wiem, do czego są zdolni. Złożyłam zawiadomienie dotyczące nękania - dodała.