Afera wizowa się potwierdza? PiS zaprzecza, a handel dokumentami kwitnie. "Jak karteczkami z Pokemonami"

Afera wizowa nabiera rozpędu, a politycy PiS zaprzeczają, by miała ona miejsce. W tuszowaniu nie pomagają media społecznościowe. Pośrednicy, którzy pomagali w zdobywaniu pozwoleń na pracę w Polsce, jawnie reklamują się m.in. na TikToku. "Handel polskimi wizami zezwalającymi na pracę jak karteczkami z Pokemonami. Kompletnie się tutaj rozjechała narracja rządu z rzeczywistością i winnych nie widać" - skomentował dziennikarz Marcin Makowski.

Mateusz Morawiecki 31 sierpnia odwołał Piotra Wawrzyka z funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Stanowisko stracił również dyrektor departamentu konsularnego Michał Jakubowski. 7 września "Gazeta Wyborcza" podała, że 31 sierpnia do budynku resortu dyplomacji weszli funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Akcja miała związek z "międzynarodowym śledztwem dotyczącym działalności indyjskiej spółki VFS Global, pośrednika w zdobywaniu wiz". 

Zobacz wideo Kiedy będzie złożony wniosek o komisję weryfikacyjną w sprawie afery podsłuchowej? Fogiel: W najbliższym czasie

Afera wizowa. Sprzedaż kwitnie na TikToku. "Handel jak karteczkami z Pokemonami"

Według ustaleń "Gazety Wyborczej", rozporządzenie w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych, którego autorem był Piotr Wawrzyk, ułatwiało "napływ do Europy dziesiątków tysięcy imigrantów za pośrednictwem międzynarodowych firm rekruterskich". W tym czasie do Polski miało przyjechać ok. 400 tys. pracowników z m.in. z Iranu, Pakistanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Obcokrajowcy korzystali z usług pośredników, którzy za swoją pomoc w zdobyciu wizy do Polski żądali niemałych pieniędzy. Jeśli ktoś nie chciał im zapłacić, to dostęp do polskiej placówki dyplomatycznej z automatu był dla niego blokowany.

Firmy nie działają w ukryciu, a wręcz przeciwnie - otwarcie reklamują pomoc w otrzymaniu pozwolenia na pracę w Polsce. Wyniki wyszukiwania hasła "poland visa" czy "poland permit" w mediach społecznościowych (między innymi na TikToku) pokazują, jak dobrze rozwinięta jest sprzedaż dokumentów, pozwalających na wjazd do naszego kraju.

"Handel polskimi wizami zezwalającymi na pracę jak karteczkami z Pokemonami. Kompletnie się tutaj rozjechała narracja rządu z rzeczywistością i winnych nie widać" - napisał na X (dawniej Twitterze) dziennikarz "Wprost" Marcin Makowski.

Swoje usługi reklamuje m.in. firma Wizard Immigration Servies z Dubaju. Czasem ich usługi kosztują osiem tysięcy dirhamów Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ok. 10,6 tys. zł), a kiedy indziej - 850 dinarów kuwejckich (prawie 12 tys. zł). Aktywna jest także inna firma z Dubaju, a mianowicie North American Services Center. Oficjalnie pomaga w zdobyciu pozwolenia na pracę w Polsce. W ofercie ma także inne kierunki, takie jak Czechy czy Słowacja.

Dokumenty, a dokładnie "zezwolenie na pracę cudzoziemca na terytorium Polski", udostępnia również firma Migrant Expert.

Zarosh Ahmad, "specjalista od wiz", poszedł o krok dalej i na jednym z filmików robi... wizowy unboxing. "Zezwolenia na pracę letnią POLSKA EUROPA. Złóż wniosek już teraz" - czytamy w opisie.

Nie tylko firmy w mediach społecznościowych chwalą się swoimi "produktami". Posty udostępniają też szczęśliwi posiadacze dokumentów. Na kilku można usłyszeć, że po zdobyciu pozwolenia na pracę wizę pomagała otrzymać indyjska spółka VFS Global.

Kontrola poselska w MSZ. Podejrzenia może budzić 350 tys. wiz

Kontrolę poselską w siedzibie MSZ przeprowadzili dwaj posłowie Koalicji Obywatelskiej - Marcin Kierwiński i Jan Grabiec. Według ich ustaleń, podejrzenia może budzić 350 tys. wiz. Na zdjęciach w Google Street View widać bowiem chociażby olbrzymie kolejki do ambasady polskiej w Abudży w Nigerii. Prokuratura mówi na razie o kilkuset przypadkach.

Więcej o: