W warszawskim przedszkolu publicznym numer 20 przy ul. Sempołowskiej w Śródmieściu wykryto bakterię legionella. Sanepid wydał zalecenia dla placówki, która na razie pozostaje czynna. Sprawa budzi jednak niepokój rodziców. O ryzyko zarażenia najmłodszych zapytaliśmy eksperta dr wirusologa Ernesta Kuchara.
Lekarz na wstępie wyjaśnia, że legionella jest prymitywną bakterią pierwotną zbliżoną m.in. do chlamydii, występującą powszechnie w środowisku wodnym. Jej chorobotwórczość jest ograniczona, bo na co dzień odpowiada jedynie za kilka procent zapaleń płuc, a te nie cechują się niczym unikalnym, więc często nie ustala się ich dokładnej etiologii - nikną w masie innych zakażeń dróg oddechowych.
- Legionella jest szkodliwa, kiedy dostanie się drogą inhalacji, drogą oddechową do naszych płuc i jednocześnie trafi na podatny grunt - osobę chorującą przewlekle, np. onkologicznie, palącą papierosy lub starszą. W ciągu ostatnich lat opisywano wśród dzieci pojedyncze przypadki zakażeń tą bakterią - tłumaczy lekarz specjalista.
- Seria upałów, która wstąpiła w Polsce stworzyła warunki sprzyjające do mnożenia się ciepłolubnej legionelli. Ta bakteria najlepiej rozmnaża się w temperaturze 30 stopni. Dodatkowo zaczęliśmy powszechnie korzystać z klimatyzatorów. Miasta zorganizowały kurtyny wodne. Jeśli ta bakteria się namnoży w skażonej wodzie i rozpyli się ją w postaci aerozolu, na przykład pod prysznicem, w fontannach, wówczas ludzie podczas oddychania wdychają ją i tak dostaje się do płuc. Gdy doszło do skażenia wody, to bardzo liczne osoby zostały w ten sposób narażone na legionellę, a ci najbardziej podatni zachorowali - mówi nam ekspert.
- To choroba bez potencjału do epidemii, bo nie przenosi się z człowieka na człowieka - podkreśla. Jak dodaje, choroby zakaźne mają swoje grupy ryzyka. W tym wypadku dzieci do tej grupy nie należą. W czasie 20/30 lat pracy spotkał się z jednym przypadkiem legionelli u dziecka.
- Rodzice nie muszą się martwić skażeniem w przedszkolu. Przy okazji mogą wyczyścić swoją klimatyzację, bo kto wie, czy tam się ta bakteria nie zalęgła - podsumowuje.
Do tej pory w Polsce potwierdzono 166 przypadków zakażeń bakterią legionella. Najwięcej w Rzeszowie: 112 i powiecie rzeszowskim: 38. Pozostałe przypadki odnotowano w innych powiatach. Dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie Jaromir Ślączka poinformował, że w wyniku zakażenia zmarło już 21 osób. U wszystkich osób, które zmarły, odnotowano choroby współistniejące.
Najczęstszą chorobą, którą powoduje legionella, jest gorączka Pontiac. Jej objawy to: dreszcze, gorączka, wymioty, biegunka i bóle mięśni. Przypomina grypę i mija po maksymalnie 5-7 dniach. Chorują najczęściej ludzie młodzi. Druga postać to odmiana płucna, kiedy do powyższych objawów dochodzą: kaszel, duszność, bóle w klatce piersiowej, niedotlenienie. - W tych przypadkach konieczna jest już hospitalizacja. Pacjenci najczęściej mają więcej niż 50-60 lat, są w grupie ryzyka - podkreślił dr Grzesiowski. Trzecia, najbardziej groźna dla ludzi postać zakażenia, powoduje niewydolność nerek, uszkodzenie wątroby, problemy z sercem i płucami. Najczęściej kończy się zgonem. Wszystkie postacie choroby powinny być leczone właściwymi antybiotykami.