Wrocław. Leżał na dnie basenu przez kilka minut. Ratownicy mieli nie zauważyć tonącego paraolimpijczyka

Na jednym z basenów we Wrocławiu doszło do niebezpiecznej sytuacji. Paraolimpijczyk, który w obiekcie odbywał trening, doznał zawału serca i nieprzytomny opadł na dno. Po kilku minutach mężczyznę miała zauważyć jedna z osób korzystających z pływalni. W sprawie prowadzone jest postępowanie. - Klient odzyskał funkcje życiowe i przeżył, więc musi być wdzięczny, że go uratowali - stwierdził natomiast przedstawiciel firmy zatrudniającej ratowników.

Do zdarzenia miało dojść ponad miesiąc temu, jednak dopiero teraz sprawa wyszła na jaw. Sportowiec z niepełnosprawnością udał się na krytą pływalnię przy ul. Wejherowskiej we Wrocławiu, gdzie miał przeprowadzić trening. Z relacji świadków i pracowników wynika, że był to stały bywalec tego basenu. Paraolimpijczyk należał do grupy wioślarzy na wózkach i przygotowywał się do nadchodzących zawodów. 

Zobacz wideo Bezpieczeństwo nad wodą. O czym pamiętać podczas wakacji?

Po kilku minutach doznał zawału serca. Ratownicy nie zauważyli, że mężczyzna od kilku minut leży na dnie basenu

Niestety, już po kilku minutach pływania mężczyzna potrzebował pomocy. Będący w wodzie zawodnik doznał zawału serca, przez co bezwładnie opadł na dno pływalni. Z ustaleń "Wyborczej" wynika, że ratownicy nie zauważyli tego zdarzenia. Pomoc miała zostać wezwana dopiero po czterech minutach. Zrobiła to kobieta, która przebywała na pływalni i dostrzegła na dnie nieruchomą postać. 

Świadkowie twierdzą, że po chwili na miejscu zjawił się ratownik, jednak zamiast wskoczyć do wody, wołał swoich kolegów, którzy znajdowali się w innych częściach basenu. Do wody wskoczył więc instruktor i inny ratownik, który dobiegł na miejsce zdarzenia. Po wyciągnięciu sportowca z wody rozpoczęła się jego reanimacja. Wezwano także pogotowie ratunkowe. 

Mężczyzna miał być siny i nie dawać oznak życia. Konieczne było użycie automatycznego defibrylatora zewnętrznego. Jeszcze przed przyjazdem karetki udało się przywrócić funkcje życiowe poszkodowanemu.

"Klient odzyskał funkcje życiowe i przeżył, więc musi być wdzięczny, że go uratowali"

Sprawę skomentował już koordynator firmy zatrudniającej ratowników. - Klient był pod wodą dwie minuty, a nie cztery, ratownicy od razu zareagowali i podjęli reanimację. Natychmiast została wezwana karetka, klient odzyskał funkcje życiowe i przeżył, więc musi być wdzięczny, że go uratowali. Nikt z ratowników pracy nie unikał - powiedział Tomasz Jarocki. 

Zdarzenie w rozmowie z Interią potwierdziła także st. asp. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu. - W sprawie zostali powołani biegli, którzy będą się wypowiadać na podstawie tego, co widnieje na monitoringu, przesłuchiwani są świadkowie, natomiast nikt jeszcze nie usłyszał zarzutów i na ten moment nie ma jeszcze żadnego przełomu w sprawie - przekazała dodając, że "jest jeszcze za szybko, żeby móc stwierdzić, czy ktoś zawinił, czy nie".

Więcej o: