Policjant Robert Kolasa domaga się blisko milion złotych odszkodowania w zamian za niesłuszny areszt i zniszczoną karierę - informuje "Wyborcza". Konkretnie chodzi o 950 tysięcy zadośćuczynienia. Zapłacić może państwo, w imieniu którego prokuratorka dalej oskarża.
Kolasa pracował jako dzielnicowy, gdy siedem lat temu został pomówiony przez handlarza narkotyków. 13 grudnia 2016 roku, na oczach kolegów został zakuty w kajdanki i doprowadzony do aresztu, gdzie usłyszał, że miał być gangsterem w policyjnym przebraniu. - Miałem być dwa razy w tygodniu przynajmniej w Szwecji i miałem przemycać dużą liczbę papierosów, które znajdowały się w naczepach tirów - mówi cytowany w Faktach TVN. Zgodnie z sugerowanymi mu czynami miał doprowadzić do uszczuplenia wpływów podatkowych Skarbu Państwa w wysokości ponad stu milionów złotych rocznie.
Kolasa usłyszał zarzuty. Prokuratorka opierała się w zasadzie jedynie na pomówieniach handlarza narkotyków, których - jak pisze gazeta - praktycznie nie zweryfikowała. "Prokurator - korzystając z relacji skruszonych przestępców - miała się piąć po szczeblach kariery. Zarzuty wobec policjanta okazały się wyssane z palca" - opisuje TVN24. - Sądy zaczęły uniewinniać oskarżonych, inni prokuratorzy zaczęli wycofywać zarzuty i umarzać śledztwa, no i teraz trwa wielkie sprzątanie. Łączna suma zadośćuczynień i odszkodowań w sprawach, które prowadziła pani Nowicka, to jest dwa miliony złotych - mówił w "Faktach" Piotr Żytnicki autor materiałów o Kolasie, dziennikarz "Gazety Wyborczej".
Sam poszkodowany tłumaczy, że sprawa nie tylko zniszczyła mu karierę, sprawiła, że cierpiał na depresję, ale był również szykanowany. - To jest 219 dni, które pani prokurator Nowicka zabrała mi z życia - podsumował mężczyzna.
Sprawę krótko komentuje Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu: - Pani prokurator jest oceniana jako osoba bardzo pracowita. Jest osobą odpowiedzialną, rzetelnie pracuje - przekonuje.