W lipcu Tomasz Terlikowski opisał działalność organizacji prowadzonej przez ks. Łukasza Kadzińskiego. Wcześniej materiał dotyczący duchownego opublikował na YouTube były członek wspólnoty Paweł Kostowski. Kostowski w filmie "Byłem w sekcie" oskarża ks. Kadzińskiego o poważne nadużycia, m.in. stosowanie przemocy psychicznej czy działalność sprzeczną z oficjalnymi wytycznymi Kościoła katolickiego. Organizacja (która w ostatnich ciągu lat przyjmowała różne nazwy) w swoim działaniu ma przypominać sektę. 11 lipca do sprawy odniosła się kuria warszawska.
"Archidiecezja Warszawska rozpoczęła dochodzenie dotyczące działalności księży Łukasza Kadzińskiego i Jacka Gomulskiego. Opublikowane w ostatnim czasie w mediach relacje byłych członków wspólnot przez nich prowadzonych każą raz jeszcze skrupulatnie zbadać prawidłowość ich działania i zweryfikować stawiane zarzuty" - czytamy w komunikacie. Kuria przywołuje na swojej stronie depeszę Katolickiej Agencji Informacyjnej, w której czytamy, że księża "są oskarżani o prowadzenie wspólnot podejrzewanych o działania charakterystyczne dla sekty, w tym nieposłuszeństwo biskupowi miejsca, praktyki manipulacyjne, poniżanie wiernych, a nawet nocowanie z kapłanem traktowane jako nagroda dla członków wspólnoty".
Terlikowski w tekście dla "Rzeczpospolitej" cytuje szeroko byłych członków wspólnoty. "Z relacji moich rozmówców wyłania się także obraz niestandardowych zachowań ks. Kadzińskiego, do których miało dochodzić już w początkach jego pracy duszpasterskiej. - Chodził z mężczyznami i kobietami za rękę, a także zapraszał na nocowanie do siebie do domu młodych chłopaków i mężczyzn - mówi Wojciech Rybczyk. - Zazwyczaj kilku kładł na podłodze, a jeden spał z nim w łóżku" - czytamy. Inny rozmówca Terlikowskiego mówi: "Gdy brałem u niego prysznic, on wchodził do łazienki nago i przekonywał, że oglądanie go takim to nic złego, bo przecież jesteśmy rodziną".
W tym tygodniu dziennikarz poinformował w mediach społecznościowych, że od pełnomocnika ks. Kadzińskiego otrzymał wezwanie do zaniechania naruszenia dóbr osobistych. "Mam przeprosić ks. Łukasza Kadzińskiego także za rzeczy, o które go nie oskarżałem (ciekawe, że on sam o to prosi, jakby się czegoś obawiał), a jeśli nie… Tak, tak to będę miał proces kanoniczny. Ujmując rzecz krótko: nie przeproszę. A nie zrobię tego dlatego, że zgłaszają się do mnie kolejni świadkowie, którzy potwierdzają zebrane przeze mnie informacje" - pisze Terlikowski. Jak dodaje, "sądy biskupie się takimi sprawami nie zajmują, a gdybym musiał stawić się przed sądem biskupim, to byłby to niewątpliwie proces kanoniczny stulecia".
Terlikowski do wpisu dołączył wezwanie, w którym pełnomocnik domaga się przeprosin księdza. "Niezastosowanie się do niniejszego wezwania zmusi mojego mocodawcę do wszczęcia procedur kanonicznych - służących realizacji ochrony jego praw (...)" - czytamy.
W kolejnym wpisie publicysta przyznał, że jako katolik i członek Kościoła podlega prawu kanonicznemu. "Jeśli więc znajdzie się biskup, który zdecyduje się przeprowadzić taki proces na terenie swojej diecezji (bo by poprowadzono go na terenie mojej archidiecezji warszawskiej, szczerze mówiąc, nie wierzę, ale mogę się mylić), to oczywiście poddam się ocenie Kościoła. I jeśli będzie trzeba, będę szedł aż do Roty Rzymskiej" - pisze. "Jako dziennikarz muszę powiedzieć zupełnie wprost, że chętnie wziąłbym w takim procesie udział, byłoby wiele materiałów do napisania naprawdę fascynującego reportażu i wiele doświadczeń, które wzbogaciłyby moją wiedzę. To byłby proces historyczny, bo chyba po raz pierwszy ksiądz oskarżony o nadużycia władzy, dziwne praktyki seksualne, nadużycia duchowe oskarżyłby przed sądem kościelnym dziennikarza katolika, który te sprawy opisał. Tego jeszcze nie grali" - komentuje dalej.