W nocy z piątku na sobotę około godz. 3:30 w Harmężach w gminie Oświęcim (woj. małopolskie) doszło do tragicznego wypadku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kierowca samochodu marki Renault Megane z nieznanych przyczyn wypadł z jezdni na łuku, a następnie uderzył w przydrożny słup energetyczny. Zginęły trzy osoby: 21-letni kierowca oraz dwóch pasażerów w wieku 17 i 24 lat. Samochód, którym podróżowali mężczyźni, pochodził z wypożyczalni. Jak ustalił TVN24, był to model sportowy, mający 300 koni mechanicznych mocy silnika.
Dziennikarka Onetu rozmawiała z panem Franciszkiem, który mieszka naprzeciwko miejsca tragedii. - Wybudził nas ze snu potężny huk. Myślałem, że może to burza, ale coś mi nie pasowało i wyszedłem przed dom - powiedział. - Wylecieliśmy, jak staliśmy, już było słychać, jak sąsiadki, krzyczały pomocy, że wypadek, żeby wzywać karetkę - dodała żona mężczyzny.
Według świadków zdarzenia pierwszej pomocy ofiarom udzieliły dwie sąsiadki, a także kierowca, który akurat tamtędy przejeżdżał. - Ja pobiegłem do domu dzwonić na 112, ale tam mi już powiedzieli, że wiedzą, że jest wypadek, ale nie wiedzieli, gdzie dokładnie, więc podałem adres i wróciłem na miejsce - stwierdził pan Franciszek w rozmowie z Onetem. - Jeden z nich miał tylko 17 lat... Podobno miał dziś urodziny i wracali z jego imprezy z Oświęcimia - dodał. Jego żona zwróciła z kolei uwagę na telefon nastolatka. - Straszna tragedia, nie mogę sobie z tym poradzić, to także dla nas trauma. I jeszcze ten telefon... Kiedy trwała akcja ratunkowa, ciągle dzwonił telefon tego 17-latka. Wyświetlało się, że dzwoni mama. Ale policjantka powiedziała, żeby nie odbierać... bo co mielibyśmy powiedzieć? - zapytała mieszkanka miejscowości.
Rodziny ofiar zostały poinformowane o zdarzeniu dopiero po godz. 9:00. Na początku funkcjonariusze nie mogli ustalić ich tożsamości, ponieważ nie mieli przy sobie żadnych dokumentów.
Dziennikarka Onetu rozmawiała również z mieszkańcami Woli, miejscowości, z której pochodziły ofiary. - Znałam Szymka, odkąd się urodził. Pochodził ze wspaniałej rodziny i sam też był bardzo kulturalnym młodym człowiekiem. Do piekła bym za nim poszła - powiedziała pani Zosia, sąsiadka jednego z mężczyzn. - To straszna tragedia. Proszę napisać, że cały blok za nim płacze - dodała.