Łódź. Kawałek myszy w owsiance Dawtony? Sanepid: To truskawkowy mus

Mieszkanka Łodzi znalazła w owsiance Dawtony ciało obce, które jak twierdzi, jest fragmentem myszy. Znalezisko przypominało fragment skóry zwierzęcia. Kobieta sprawę zgłosiła do sanepidu oraz producenta. W odpowiedzi usłyszała, że po kontroli "nie stwierdzono nieprawidłowości w procesie produkcyjnym", a znalezione ciało obce to prawdopodobnie "fragment przypalonego musu truskawkowego".

Kiedy jedna z mieszkanek Łodzi weszła w posiadanie saszetek z owsianką z musem, nie sądziła, że wewnątrz zamiast smacznego posiłku znajdzie ciało obce. Znalezisko, jak napisała w wiadomości do producenta, "wyglądało na skórę myszy". Kobieta szybko zgłosiła sprawę do sanepidu.

Zobacz wideo Łódzka policja poszukuje świadków zabójstwa 57-letniej kobiety

Fragment myszy znaleziony w owsiance Dawtony? Łódzki sanepid: Istotnie

Jak relacjonuje łódzka "Gazeta Wyborcza", kiedy pani Danuta próbowała wycisnąć owsiankę z opakowania, zauważyła przy nakrętce coś ciemnego. Wraz ze swoją córką zdecydowała się rozciąć opakowanie, co uwieczniła na filmie. Kobieta z wnętrza wyciągnęła szare ciało obce - jej zdaniem kawałek skóry myszy. - Były w niej także pazur oraz fragment sierści - zapewniła. 

Kobieta udała się ze znaleziskiem do łódzkiego sanepidu, którego pracownik miał potwierdzić ustnie, że istotnie, jest to skóra należąca do zwierzęcia. Po tym zapewnieniu córka pani Danuty napisała maile zarówno do Dawtony, jak i sanepidu w Warszawie. Do zgłoszenia dołączyła także wspomniane wideo. Po otrzymaniu wiadomości pracownica laboratorium w Milejowie wysłała kuriera, który odebrał fragment znaleziska. Drugi fragment Łodzianki pozostawiły w domu. Przechowują go w słoiku z wodą i spirytusem.

Sanepid tłumaczy: To nie mysz, a fragment przypalonego musu truskawkowego

Od tego czasu minęły blisko dwa miesiące. Zarówno producent, jak i laboratorium nie podjęło kontaktu z kobietami. Wiadomość napłynęła jednak z sanepidu w Łęcznej, który ostatecznie zajął się skargą. W piśmie zapewniono, że zakład Dawtony został poddany kontroli, w trakcie której "nie stwierdzono nieprawidłowości w procesie produkcyjnym produktów w opakowaniach pouch, jak również w obszarze zabezpieczenia przed szkodnikami". Co więcej, sanepid po przeanalizowaniu wyłącznie nagrania z otwarcia opakowania stwierdził, że:

Prawdopodobnie w zakupionym musie znajdował się fragment przypalonego musu truskawkowego, który jest dodatkiem do produktu i jest dostarczany do zakładu w postaci półproduktu od zewnętrznego dostawcy

Dodatkowo inspektorat poinformował o deklaracji producenta dotyczącej zamontowania dodatkowych filtrów w celu "odseparowania większych fragmentów musu owocowego, aby w przyszłości nie dochodziło do podobnych sytuacji" - napisała "Gazeta Wyborcza".

"Mus już dawno by się rozpuścił w słoiku". Dawtona tłumaczy decyzję sanepidu

Zdaniem Łodzianek tłumaczenie jest nieprawdziwe. - To na pewno nie jest przypalony mus, tylko skóra, mus już dawno by się rozpuścił w słoiku - tłumaczyła córka pani Danuty w rozmowie z dziennikiem. Największe kontrowersje w opinii kobiet wzbudza jednak fakt, że odnalezione ciało obce nie zostało poddane żadnym badaniom, a całość ekspertyzy oparto wyłącznie na nagraniu. Na prośbę 'Wyborczej" Dawtona złożyła wyjaśnienia, w których potwierdziła otrzymanie zgłoszenia i przebytych kontroli sanepidu. Rzekomo nie wykazały żadnych nieprawidłowości. Dyrektorka Dawtony ds. jakości przekazała również, że ciało obce nie zawierało wbrew informacji podanych przez konsumentki, elementów sierści, futra i pazurów, a producent jest dopiero na etapie prowadzenia badań znaleziska.

Więcej o: