"Informujemy, że przy granicy z Białorusią Wojsko Polskie prowadzi intensywne działania z użyciem specjalistycznego sprzętu, mające na celu zapewnienie bezpieczeństwa. We wtorek po zakończeniu lotów bojowych w jednym ze śmigłowców realizujących patrol w rejonie granicy stwierdzono brak zapalnika w jednym z pocisków" - przekazano w komunikacie opublikowanym w czwartek 10 sierpnia przez Dowództwo Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych.
Jak poinformowano, lot bojowy był realizowany wzdłuż pasa granicznego i nie odbywał się nad terenami zabudowanymi. Dotychczasowe poszukiwania nie przyniosły rezultatu, dlatego dowództwo wystosowało komunikat, by zapewnić, że "zapalnik ma wbudowane zabezpieczenia i nie stanowi zagrożenia dla otoczenia".
"Niemniej w przypadku kontaktu z nim prosimy o oznaczenie miejsca jego odnalezienia i powiadomienie najbliższej jednostki wojskowej lub Policji. Będziemy kontynuować poszukiwanie urządzenia. Zaznaczamy, że podczas operacji wojskowych, tego rodzaju sytuacje zdarzają się, tak jak m.in. w Afganistanie, gdzie po realizacji lotów bojowych, miały miejsce przypadki stwierdzenia braku elementów wyposażenia" - czytamy w komunikacie.
W poniedziałek Straż Graniczna zwróciła się do Ministerstwa Obrony o zwiększenie o tysiąc osób liczby żołnierzy stacjonujących przy granicy z Białorusią. Ostatecznie resort Mariusza Błaszczaka zdecydował, że na granicę trafią dodatkowo dwa tysiące żołnierzy.
Prośba ta miała mieć związek z naruszeniem polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce z Białorusi, które miały odbywać ćwiczenia przy granicy z naszym krajem oraz obecnością na Białorusi najemników z grupy Wagnera. Z informacji przekazanych przez Jewgienija Prigożyna wynika, że ma być ich około siedmiu tysięcy.