Przesmyk suwalski to wąski, 65-kilometrowy obszar położony na granicy Polski z Litwą i Rosją, obejmujący rejon wokół Suwałk, Augustowa i Sejn. Obecnie stanowi on jedyne lądowe połączenie pomiędzy Litwą (a więc także Łotwą i Estonią) a Polską. Jednocześnie przesmyk suwalski odcina należący do Rosji obwód królewiecki od współpracującej z Rosją Białorusi. W związku z położeniem stabilność i bezpieczeństwo tego obszaru ma bezpośredni wpływ na bezpieczeństwo całego regionu Bałtyku i Europy Środkowo-Wschodniej. Teoretycznie atak Rosji na przesmyk suwalski dałby jej lądowe połączenia między Białorusią a swoją nadbałtycką eksklawą. Jednocześnie odciąłby na drodze lądowej trzy państwa bałtyckie od partnerów NATO, co mogłoby komplikować ich wsparcie i obronę.
W ostatnim czasie po raz kolejny przesmyk suwalski, nazwany przez portal Politico "najniebezpieczniejszym miejscem na Ziemi", stał się szeroko komentowanym tematem. Wszystko za sprawą Grupy Wagnera, która pod koniec lipca, według portalu Sportyw miała przeprowadzić prowokacje właśnie w tamtym regionie. Z ukraińskich doniesień wynikało, że do Grodna przybyło około stu wagnerowców. Najemnicy ci "mają doświadczenie w działalności przemytniczej, w tym w przemycie imigrantów". Zdaniem portalu członkowie Grupy Wagnera mają przygotowywać się do "rozchwiania" sytuacji na terytoriach przygranicznych nie tylko Polski, ale też Litwy.
O rosnącym napięciu na granicy Polski i Białorusi donoszą także politycy. "Białoruskie służby dostarczają na granicę nie tylko migrantów, ale też sprzęt do przekraczania granicy (drabiny, narzędzia do cięcia) i atakowania Polaków (kamienie, cegły, kostkę brukową)" - poinformował we wtorek pełnomocnik rządu ds. bezpieczeństwa przestrzeni informacyjnej RP Stanisław Żaryn. Z kolei premier Mateusz Morawiecki pod koniec ubiegłego tygodnia informował o możliwym dalszym ataku hybrydowym na polskie terytorium.
Co więcej, z wypowiedzi szefa rządu wynikło, że najemnicy ubrani w mundury białoruskich strażników granicznych, towarzyszą imigrantom w próbach nielegalnego przedostania się przez granicę. Wszystko to, aby "zdestabilizować" Polskę. W związku z pojawieniem się wagnerowców w okolicach Grodna i informacjami o ich dalszym przemieszczaniu się w kierunku przesmyku suwalskiego, wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik nie wykluczył zamknięcia wszystkich przejść granicznych z Białorusią.
Zdaniem byłego dowódcy wojsk lądowych nie ma się czego bać. W ubiegłotygodniowej wypowiedzi dla serwisu salon24.pl generał Waldemar Skrzypczak podkreślał, że przesmyk suwalski jest bezpieczny. Po tym jak wagnerowcy zostali ujawnieni w okolicy polskiej granicy, nadal podtrzymywał swoje zdanie: - Polska nie ma się czego obawiać w związku z przesunięciem 100 najemników Grupy Wagnera w kierunku przesmyku suwalskiego. Skoro skierowaliśmy nasze siły na granicę, wojsko, policję, Straż Graniczną, to uważam, że akurat 100 wagnerowców nie jest dla nas żadnym zagrożeniem. Jeżeli miałoby dojść do jakiegokolwiek ataku z tamtej strony, to byłoby to wymierzone w sojusz NATO, byłaby to próba wywołania III wojny światowej, a przecież Putin na samą myśl o niej pada ze strachu, bo Rosja by upadła - przekazał w rozmowie z PAP cytowany przez białostocką "Gazetą Wyborczą" generał Waldemar Skrzypczak.
O tym, jak ważnym i newralgicznym punktem na mapie Europy jest przesmyk suwalski, zaczęto coraz częściej mówić w ubiegłym roku, po wybuchu wojny w Ukrainie. Gdyby Władimir Putin podjął decyzję o aneksji tego niewielkiego obszaru Polski, wówczas doszłoby do zerwania jedynego połączenia lądowego państw bałtyckich z pozostałą częścią NATO i Unii Europejskiej. Przesmyk stanowi także bezpośrednią granicę pomiędzy terytorium Białorusi a należącym do Federacji Rosyjskiej obwodem królewieckim, który ma nie tylko duże znaczenie ze względów militarnych, ale także politycznych, w tym propagandowych. Przesmyk suwalski został też uznany przez armię USA za jeden z najbardziej zapalnych punktów w Europie.