Ruszył proces Jerzego Stuhra. Prokuratura chce wyższej kary dla aktora

W środę przed sądem w Krakowie rozpoczął się proces dotyczący kolizji z udziałem Jerzego Stuhra i motocyklisty. Wcześniej od wyroku sądu sprzeciw wniosła prokuratura.

Polska Agencja Prasowa przypomina, że w czerwcu przed Sądem Rejonowym dla Krakowa-Krowodrzy zapadł wyrok nakazowy, zgodnie z którym aktor Jerzy Stuhr jest winny spowodowania zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu lądowym w stanie po użyciu alkoholu. Sąd skazał Stuhra na grzywnę w wysokości 3 tys. zł.

Zobacz wideo Statek wycieczkowy z Rosjanami przywitany protestem w gruzińskim porcie

Kolizja z udziałem Jerzego Stuhra. W Krakowie ruszył proces

"Od wyroku sprzeciw wniosła prokuratura, podnosząc zarzut rażącej niewspółmierności kary grzywny orzeczonej wobec obwinionego i domagając się rozpoznania sprawy na zasadach ogólnych" - podała PAP. Na pierwszej rozprawie przesłuchano m.in. motocyklistę oraz naocznego świadka zdarzenia. Kolejna rozprawa odbędzie się 11 grudnia. 

W ubiegłym roku media poinformowały o kolizji, do której doszło na alei Mickiewicza w Krakowie. Kierujący samochodem aktor miał zahaczyć kierowcę motocykla. Badanie alkomatem wykazało, że Jerzy Stuhr miał 0,7 promila alkoholu we krwi. Po kolizji aktor wydał oświadczenie. "Bardzo żałuję i przepraszam, że wczoraj podjąłem tę najgorszą w moim życiu decyzję o prowadzeniu samochodu. Deklaruję pełną współpracę z organami powołanymi do wyjaśnienia wczorajszego incydentu" - napisał. "Jednocześnie chciałem zapewnić, że wbrew doniesieniom medialnym, nie zbiegłem z miejsca zdarzenia, lecz zatrzymałem się na życzenie jego uczestnika i razem oczekiwaliśmy na przyjazd policji" - dodał. 

W ostatnim czasie było głośno o wywiadzie, którego aktor udzielił portalowi Plejada. W rozmowie utrzymywał, że "tak naprawdę nic nie zrobił, więc wewnętrznie jest kompletnie czysty"W rozmowie z Angeliką Swobodą z Gazeta.pl Stuhr zapewniał z kolei: "Sędzia uznał, że nie uciekłem z miejsca zdarzenia, a obrażenia tego pana wymagały zwolnienia lekarskiego krótszego niż siedem dni. Widać więc, że wszystko mogło zostać spreparowane, być może jako element nagonki na mnie". "Nie chcę już o tym rozmawiać. Tak jak mówiłem, okazało się, że wszystko to była jakaś kompletna błahostka. Nikomu nic poważnego się nie stało" - zaznaczył Stuhr.

Więcej o: