31 lipca do Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku zgłosił się mężczyzna, który od 29 lipca był poszukiwany przez służby ratownicze. Akcja ratunkowa była prowadzona w wodzie i na lądzie, po tym, jak na plaży w Jelitkowie znaleziono m.in. klapki i ręcznik.
Rano w poniedziałek (31 lipca) poszukiwany przez służby mężczyzna, który w sobotę wszedł do wody z deską na plaży w Jelitkowie, sam zgłosił się na komisariat. - Najpierw skontaktował się z WOPR-em, a następnie około godz. 9.00 stawił się w komisariacie na Przymorzu - przekazała oficerka prasowa policji w Gdańsku podinsp. Magdalena Ciska, cytowana przez Onet.
Z przekazanych przez policję informacji wynika, że zarówno jemu, jak i jego synowi nic się nie stało. - Po wyjściu z wody mężczyzna poszedł do domu z synem i zapomniał o rzeczach, które zostawił na plaży - dodała podinsp. Ciska.
W sobotę 29 lipca około godz. 19.00 policjanci odebrali zgłoszenie od pracownika wypożyczalni sprzętu wodnego. Zostali poinformowani, że na terenie plaży w Gdańsku Jelitkowie, w godzinach popołudniowych, mężczyzna w wieku około 50 lat wraz z dzieckiem mającym około 14 lat, wszedł z własną deską do wody. Do momentu zamknięcia wypożyczalni nie wrócili po zostawione na plaży rzeczy - plecak, ręcznik i klapki.
Natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia rozpoczęto poszukiwania zaginionych osób. Zaangażowano policję, Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe, Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa oraz funkcjonariuszy Straży Granicznej. Od soboty nikt nie zgłosił zaginięcia mężczyzny i nastolatka, zorganizowano jednak działania poszukiwawcze na pełną skalę - patrolowano rejon Zatoki Gdańskiej, analizowano zapisy z kamer monitoringu, sprawdzano też linię brzegową.