W niedzielę 30 lipca szef Biura Polityki Międzynarodowej Kancelarii Prezydenta RP Marcin Przydacz był gościem w programie "Gość Wydarzeń" na antenie Polsat News.
Przydacz mówił o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej oraz o przebywającej za naszą wschodnią granicą Grupie Wagnera. - Białoruś prowadzi wrogą politykę wobec państw Unii Europejskiej, także i Polski - mówił doradca prezydenta, dodając, że "obecność wagnerowców na terytorium Białorusi jest potwierdzona przez wiele instytucji".
Doradca prezydenta został również zapytany o wpis Donalda Tuska, w którym lider PO napisał, że "PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami" a "Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy".
Rozumiem, że Donald Tusk na wszystko spogląda tylko przez pryzmat wyborczy, jego interesu politycznego. Próbuje piec jakąś swoją polityczną pieczeń, tak jakbyśmy nie mieli wojny za naszą wschodnią granicą. Jakbyśmy nie mieli rosyjskiej pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, jakby tam nie spadały rakiety i tak, jakbyśmy nie mieli Alaksandra Łukaszenki, który udzielał swojego terytorium do ataku na Ukrainę
- odparł Przydacz.
Do pojawienia się Grupy Wagnera na terytorium Białorusi odniósł się również Jarosław Kaczyński podczas partyjnego pikniku w Połajewie w woj. wielkopolskim:
-Na Białorusi pojawiła się wyjątkowo niebezpieczna formacja, formacja zbrojna. Formalnie nie jest to część żadnej państwowej armii, tylko prywatna firma, ale każdy wie, że w istocie jest to narzędzie Rosji. Pojawili się wagnerowcy. Z całą pewnością nie pojawili się tam przez przypadek, nie pojawili się tam bez celu. Pojawili się, by stworzyć jakieś nowe zagrożenia, by organizować prowokacje, by być może przenikać przez naszą granicę
- mówił prezes PiS. - Wybory odbędą się w terminie, niezależnie od tego, co będzie się działo - dodał.