We wtorek 18 lipca "Fakty" TVN wyemitowały materiał, w którym opowiedziano historię pani Joanny. Kobieta marzyła o dziecku, jednak podjęła decyzję o zażyciu tabletki poronnej, ponieważ poinformowano ją, że ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. O zdarzeniu poinformowała swoją lekarkę, która wezwała policję. Kobiecie zabrano laptopa, później także telefon. Policja miała według jej relacji "otoczyć ją kordonem i wykonać rewizję osobistą".
Aktywiści, prawnicy i politycy, a także zwykli obywatele stanęli w obronie kobiety, twierdząc, że wezwanie służb było niezasadne. Na zorganizowanej w czwartek konferencji prasowej policja zaprezentowała nagranie z 27 kwietnia 2023 roku. To zapis rozmowy lekarki z dyspozytorem ratunkowym. Część nagrania została usunięta ze względu na ochronę danych osobowych i tajemnicę lekarską.
Prowadzący spotkanie z mediami Jarosław Szymczyk stwierdził, że jedynym powodem interwencji policji było zagrożenie życia pacjentki. Lekarka w zapisie rozmowy, która została przytoczona na konferencji, przekazuje, że jej pacjentka dzwoniła do niej z wiadomością, iż 'dokonała aborcji' i 'chce odebrać sobie życie, bo zrobiła straszną zbrodnię, a chłopak ją zostawił'. Dyżurny policji, który odebrał zgłoszenie, miał natychmiast skierować patrol do domu pani Joanny. Kolejne nagranie pokazane przez Szymczyka to zapis kolejnej rozmowy lekarki z dyżurnym komendy miejskiej policji. Psychiatra ponownie mówi w nim o ryzyku popełnienia samobójstwa przez jej pacjentkę.
Kobieta odniosła się do sprawy w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". "Zostałam okłamana. Nagranie zgłoszenia lekarki potwierdza, że pani doktor mówi do mnie, że rozmawia z pogotowiem, tymczasem rozmawiała z policją. Nie powiedziała mi tego. Sądziłam, że przyjedzie do mnie lekarz, który mi pomoże, bo tak mówiła pani doktor" - mówi w rozmowie z gazetą Joanna. Podkreśla, że na jej złe samopoczucie, tak fizyczne i psychiczne, miało wpływ wiele czynników – nie tylko usunięcie ciąży.
"Dziś tylko upewniłam się, że policja urządziła na mnie polowanie w związku z aborcją. Nigdy nie mówiłam, że mój nastrój jest związany z aborcją. Wykonałam ją ponad tydzień przed telefonem do lekarki" - dodała.
W czasie spotkania z mediami komendant główny policji podkreślał, że głównym powodem interwencji służb było zagrożenie życia pani Joanny, a nie kwestia tabletek poronnych. - Lekarka zdecydowała się poinformować służby w celu ratowania życia tej osoby (...) Patrol zastał panią Joannę w miejscu zamieszkania w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym. Pani Joanna sama potwierdziła, że nabyła tabletki poronne, które zamówiła przez internet. W związku z tym padło pytanie, w jaki sposób kupiła te medykamenty. Pani Joanna nie chciała współpracować. Wskazała tylko laptopa za pomocą którego to zrobiła. Zespół ratownictwa medycznego podjął decyzję o zabraniu pani Joanny do szpitala w celu zrobienia dalszych badań. Ratownicy medyczni sami poprosili, by policjanci pojechali z nimi - zaznaczał.
Komendant stwierdził, że w związku z tym, że zachodziło istotne podejrzenie, że drogą internetową doszło do zakupu środków zagrażających zdrowiu i życiu człowieka, dyżurny podjął decyzję o zabezpieczeniu laptopa pani Joanny. Dodał również, że kobieta nie chciała go wydać. - Policjanci wyjęli go z walizki, do której go schowała. Sporządzili protokół i poinformowali o tym panią Joannę - przekazał Szymczyk.
Szymczyk tłumaczył, że za zgodą lekarzy i w ich obecności dokonano przeszukania pani Joanny w celu zabezpieczenia telefonu komórkowego i pod kątem tego, czy posiada te substancje, które mogą zagrażać życiu i zdrowiu. Komendant główny policji poinformował również, że funkcjonariusze "nie przeszkadzali w wykonywaniu działań medycznych", a pani Joanna nie była ani przez chwilę zatrzymaną.
Więcej o sprawie pisaliśmy w tekście poniżej: