"To, co dzisiaj zrobił komendant Policji, publikując poufne nagranie z lekarką pani Joanny to szczyt wszystkiego. Ich zboczona skłonność do podsłuchiwania, nagrywania i publikowania prywatnych rozmów doszła do szczytu" - napisał na Twitterze Roman Giertych. Szef policji, komendant Jarosław Szymczyk, zaprezentował na konferencji prasowej nagrania, na których zarejestrowano wezwanie na numer alarmowy przez lekarkę pani Joanny oraz przyjęcie zgłoszenia w tej sprawie przez policję. Część materiału została usunięta ze względu na ochronę danych osobowych i tajemnicę lekarską. Na nagraniu lekarka przekazuje, że jej pacjentka dzwoniła do niej z wiadomością, iż 'dokonała aborcji' i 'chce odebrać sobie życie, bo zrobiła straszną zbrodnię, a chłopak ją zostawił'. Dyżurny policji, który odebrał zgłoszenie, miał natychmiast skierować patrol do domu pani Joanny.
Giertych stwierdził ponadto, że "istotą przestępstwa popełnionego na szkodę pani Joanny było przewiezienie jej do innego szpitala". "Było to pozbawienie wolności dokonane bez formalnego zatrzymania. Na badania lekarskie można przymusowo kierować jedynie podejrzanego. Ona nawet świadkiem nie była" - napisał.
Na czwartkowej konferencji prasowej Jarosław Szymczyk przekonywał, że policja podczas interwencji w krakowskim szpitalu nie nadużyła swoich uprawnień. - Pani Joanna ani przez moment nie była osobą zatrzymaną, ani przez moment nie wykonywaliśmy czynności ukierunkowanych na jej osobę. Jedyne co to robiliśmy wszystko aby nie dopuścić do zamachu samobójczego i aby zabezpieczyć dowody pozwalające nam na zidentyfikowanie osób, które sprzedały jej te medykamenty i sprawdzenie legalności, a przede wszystkim bezpieczeństwa tych środków, które zostały przez panią Joannę zakupione - dodał.
W sprawie działań policjantów interwencję do Szymczyka skierował Krzysztof Brejza. Senator pyta w niej między innymi, jaki interes społeczny uzasadniał podanie na konferencji prasowej informacji dotyczących życia prywatnego kobiety. Brejza pyta także o podstawę prawną przeszukania pani Joanny.
We wtorek 18 lipca "Fakty" TVN wyemitowały wstrząsający materiał, w którym opowiedziano historię pani Joanny. Kobieta marzyła o dziecku, jednak podjęła decyzję o zażyciu tabletki poronnej, ponieważ poinformowano ją, że ciąża miała zagrażać jej zdrowiu. O zdarzeniu poinformowała swoją lekarkę, która wezwała policję. Jak przekazała stacja, policjantki weszły do gabinetu ginekologicznego. Pacjentka powtarzała policjantom, że nikt jej nie pomagał - sama zamówiła tabletki w sieci. - Hasło "aborcja" uruchomiło niemalże obławę - opowiada panna Joanna. Kobiecie zabrano laptop, później także telefon. Lekarz chciał wezwać kolejny patrol policji w związku z zabraniem rzeczy kobiety, lecz został postraszony karą za nieuzasadnione wezwanie służb.