Wypadek w Krakowie. Nieoficjalnie: 24-letni kierowca był już znany policji

Prokuratura przesłuchała pierwszych świadków wypadku na moście Dębnickim w Krakowie. W nocy z piątku na sobotę w okolicy mostu dachował sportowy samochód. Zginęło czterech mężczyzn w wieku od 20 do 24 lat. Nieoficjalne ustalenia wskazują, że 24-letni Patryk P., kierowca auta, już wcześniej łamał przepisy drogowe.

- Gromadzony jest materiał dowodowy, który pozwoli ustalić co było bezpośrednią przyczyną wypadku - wyjaśnił w rozmowie z Polskim Radiem prokurator okręgowy w Krakowie Rafał Babiński. - Będziemy odtwarzali prędkość i sposób poruszania się tego pojazdu. Po zebraniu dowodów akta sprawy zostaną przekazane biegłemu do wykonania opinii rekonstrukcyjnej. I dopiero ta opinia odpowie nam na pytania, które wszystkich interesują - mówił prokurator Rafał Babiński.

Zobacz wideo Zobacz także: 1,5-miesięczne dziecko zatrzaśnięte w samochodzie. Mundurowi wybili szybę

- Przed wypadkiem kierowca wielokrotnie łamał przepisy jadąc Alejami Trzech Wieszczów - dodał prokurator okręgowy w Krakowie. - Obraz z monitoringu wskazuje na naruszenie szeregu zasad, w tym przejeżdżania na czerwonym świetle przez skrzyżowania, ale przede wszystkim prędkość. Była ona całkowicie niedostosowana do warunków panujących na drodze. W miejscu, gdzie było ograniczenie do 40 km/h, wstępne ekspertyzy wskazują na trzykrotne, a może nawet większe przekroczenie dopuszczalnej prędkości - mówił prokurator Rafał Babiński.

Kraków. Wypadek na moście Dębnickim

Według nieoficjalnych informacji, do których dotarło Polskie Radio, 24-latek, który prowadził pojazd, był znany policji i wymiarowi sprawiedliwości w związku z naruszeniami przepisów drogowych. Śledztwo toczy w sprawie umyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym i nieumyślnego spowodowania wypadku.

Nagranie udostępnione przez Urząd Miasta w Krakowie pokazuje, że auto poruszało się Alejami Trzech Wieszczów z bardzo dużą prędkością. Kierowca wpadł w poślizg, uderzył w słup sygnalizacji świetlnej oraz lampę oświetlenia ulicznego, a następnie zjechał, dachując, po schodach na Bulwar Czerwieński przy Wiśle. Monitoring pokazuje też mężczyznę, który tuż przed wypadkiem próbował przejść przez jezdnię, ale w ostatniej chwili wycofał się, widząc nadjeżdżający pojazd. Policja ustala jego tożsamość. Mimo reanimacji ani kierowca, ani trzech pasażerów nie przeżyło wypadku.


 

Więcej o: