Jest reakcja na słowa aktora, który miał występować w TVP jako "przypadkowy przechodzień". "Kłamstwa"

"Przypadkowy przechodzeń", który w TVP krytykował protesty przeciwników telewizji publicznej, okazał się być aktorem-amatorem i sam przyznał, że "to było zlecenie agencyjne". - Miałem przejść i tyle - stwierdził. Jego słowa w rozmowie z "Presserwisem" skomentował autor materiału o demonstracjach Adrian Borecki. - Proszę nie rozpowszechniać kłamstw - powiedział i straszył sądem.

W zeszły poniedziałek w "Wiadomościach" wyemitowano materiał zatytułowany "Uliczny jazgot na zamówienie?". Dotyczył on demonstracji, które od czterech lat odbywają się przed siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Protestujący negatywnie oceniają działalność Telewizji Polskiej, co wyrażają m.in. za pomocą transparentów z hasłem "TVP łże".

Zobacz wideo "Wpływ władzy na media jest minimalny", Kaczyński odniósł się do oświadczenia dziennikarzy

Pracownik TVP reaguje na słowa aktora-amatora. "Proszę nie rozpowszechniać kłamstw"

We wspomnianym materiale, którego autorem jest Adrian Borecki, pojawił się mężczyzna krytykujący codzienne manifestacje przed siedzibą TAI. - Krzyczą o coś, co w ogóle nie ma sensu i racji bytu - stwierdził. "Przypadkowy przechodzeń" - podpisany jako Krzysztof Rydzelewski - okazał się być aktorem-amatorem, który wystąpił m.in. w filmie "Smoleńsk" oraz programach: "Mam talent", "Must be the music. Tylko muzyka", "Szansa na sukces" i "Magia nagości". W tym ostatnim szukał partnera.

W rozmowie z Plotkiem przyznał on, że sytuacja z "Wiadomości" została zainscenizowana. - Jestem aktorem, który ma zlecenia od różnych agencji. To było zlecenie agencyjne. Miałem przejść i tyle - wyznał. O te słowa został zapytany autor materiał u o protestach. W rozmowie z "Presserwisem" Adrian Borecki zarzekał się, że nigdy w swojej karierze dziennikarskiej nie opłacał i nie wynajmował rozmówców do materiałów.

Proszę nie rozpowszechniać kłamstw. W przeciwnym razie spotkamy się w sądzie

- zapowiedział pracownik Telewizji Polskiej. Stanowczo zaprzeczył również sugestii, że aktora mógł wynająć ktoś inny.

"Przypadkowy przechodzeń" w materiale TVP

Przypomnijmy, jak wyglądał materiał "Wiadomości" o protestach przed siedzibą Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Adrian Borecki nazwał w nich demonstracje "napastliwym jazgotem". W materiale stwierdzono, że osobom, które mieszkają obok, "puszczają nerwy". Pracownik TVP próbował przeprowadzić rozmowę, z którymś z uczestników zgromadzenia, jednak żaden nie odpowiedział mu na jakiekolwiek pytanie. W pewnym momencie w materiale pokazano mężczyznę, który został podpisany jako Krzysztof Rydzelewski. Miał on sam podejść do ekipy telewizji, by wyrazić swoją negatywną opinię w sprawie protestów. - Krzyczą o coś, co w ogóle nie ma sensu i racji bytu. (...) Mamy tu i policję, która musi być opłacona - powiedział. 

- Już ponad 1250 dni kilka osób w samym centrum Warszawy terroryzuje mieszkańców, klientów restauracji czy właścicieli firm. Tu nie chodzi o prawo do protestu, lecz o przepełniony złymi emocjami, inspirowany przez polityków prymitywny atak - skwitował autor materiału. 

Jak podkreślały Wirtualne Media, uczestnicy protestu odnotowali też, iż "jedna z kobiet alarmowała, że Rydzelewski próbował wyrwać innej osobie telefon, tak żeby operator TVP mógł nagrać jej reakcję". Widać to zresztą na jednym z filmików, które pojawiły się w sieci:

W 2020 roku w "Wiadomościach" pojawił się Christian Paul - "amerykański projektant", który skomentował kreację Agaty Dudy. Nazwiska projektanta pokazanego w TVP, a także jego kreacji nie dało się jednak znaleźć w internecie.

***

Więcej o: