28-letnia Aneta M.-S. zaginęła w nocy z 23 na 24 grudnia 2000 r. Według policji młoda kobieta "przepadła jak kamień w wodę". W sprawie przez lata nie następował żaden przełom. Jej wyjaśnieniem zajęło się łódzkie Archiwum X Wydziału Kryminalnego KWP pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Sieradzu.
Jak przekazała we wtorek Komenda Wojewódzka Policji w Łodzi, w poniedziałek funkcjonariusze "dokonali przeszukań lokali mieszkalnych i gospodarczych w Sieradzu, a także otwartych terenów". "W działaniach policjantów brał udział pies służbowy do wykrywania zwłok ludzkich oraz wykorzystano georadar" - czytamy. Tego samego dnia na polecenie prokuratury zatrzymano męża zaginionej kobiety. "Sprawa ma charakter rozwojowy" - informują policjanci.
We wrześniu ubiegłego roku policja przeszukiwała po raz kolejny m.in. jeden z garaży przy ulicy Mickiewicza oraz pobliski teren. W działaniach wykorzystano również koparkę. Ciała 28-latki nie znaleziono.
- Rano najstarszy syn zadzwonił, że mamy w domu nie ma. Po jakimś czasie znów zadzwonił z płaczem: "babciu, przyjdź, mamy nie ma, a Michałek jest chory". Pytałyśmy się, kiedy mama wyszła. "Babciu, rano, nie wiem. Obudziłem się w nocy, Natalia była zziębnięta, pytała, gdzie jest mama. Powiedziałem jej, że mama śpi" (...) Rzeczywiście, mamy nie było. Wszystko żeśmy przeszukali - opowiadała przed kilkoma laty w rozmowie z TVP matka zaginionej Elżbieta Lisowska. Jak dodała kobieta, w domu brakowało kołdry Anety M.-S.
Matka Anety M.-S. przekazała także, że mąż jej córki był karany za rozboje. - Zadawałam mu pytania, prosiłam go: "powiedz mi, na litość boską, co się stało, byłeś z nią tej nocy, kiedy zaginęła, byłeś osobą, która ostatnia opuściła mieszkanie, co się stało?". Odpowiedział: "ha, przecież pani wie, co się stało, pani ją ukryła!". Już wiedziałam wtedy, że coś miał na sumieniu - twierdziła w rozmowie z Telewizją Polską.