Według informacji Polskiej Agencji Radiowej w związku z morderstwem Polki wciąż tylko jedna osoba przebywa w greckim areszcie. Lokalna policja bada, czy podejrzany miał pomocników, ale do tej pory nikomu nie przedstawiono zarzutów. Wszystkie zebrane w śledztwie dowody obciążają 32-letniego emigranta z Bangladeszu. Mężczyźnie grozi w Grecji dożywocie. Tymczasem w sprawie zeznania złożył Krzysztof Rutkowski, które nieco przeczą tym informacjom.
W poniedziałek 26 czerwca detektyw złożył zeznania w sprawie 27-latki w Prokuraturze Okręgowej we Wrocławiu. Tam odbył się także briefing prasowy. Jak cytuje "Fakt", według Rutkowskiego "w związku ze sprawą sześć osób zostało zatrzymanych, a siódma pozostaje w zainteresowaniu greckich organów ścigania".
Zdaniem detektywa "greccy śledczy posiadają wiele dowodów świadczących o tym", że to zatrzymany 32-latek dokonał morderstwa, jednak ciało "najprawdopodobniej zostało podrzucone w nocy z piątku na sobotę lub w sobotę rano". Jego zdaniem pomóc w tym miały osoby trzecie, ponieważ Banglijczyk znajdował się już wówczas w areszcie. George Kalliakmanis, szef związku policjantów południowo-wschodniej Attyki zaprzeczył jednak w rozmowie z PAP doniesieniom mówiącym o tym, że w sprawę miałoby być zaangażowanych sześć osób.
Istotną rolę w ustaleniu przebiegu tragicznego zdarzenia odegrały zeznania i materiały zdjęciowe przekazane przez mieszkańców wyspy Kos. Jak powiedziała Polskiemu Radiu Polka Maja Passanikolaki, współorganizująca poszukiwania zaginionej Anastazji, każdy, kto miał kamerę zainstalowaną przed domem czy w firmie, przekazywał nagrania policji.
- Sąsiadka miała kamery, właściciel marketu, też właściciel restauracji i oni od razu przekazali te wszystkie materiały - podkreśla Polka mieszkająca na wyspie. Grecka prokuratura postawiła 32-letniemu Banglijczykowi zarzuty zgwałcenia i zabójstwa 27-letniej Polki Anastazji. Śledztwo wciąż trwa.