Aneta i Adam opuścili swoje mieszkanie w nocy z 20 na 21 maja. Od tego czasu nie nawiązali z nikim kontaktu. Ostatnią wiadomością pozostawioną przez małżeństwo był list skierowany do dwójki nastoletnich synów: "Chłopcy, jesteście dzielni. Poradzicie sobie w życiu. Jesteśmy z was dumni". Mimo odnalezienia pary - które ogłoszono 21 czerwca - nadal nie wiadomo, jakie były motywy ich zaginięcia. Po tym, jak zniknęli, sąsiedzi opowiedzieli o niepokojących zachowaniach, jakie zaobserwowali u małżeństwa.
To najprawdopodobniej sąsiedzi widzieli małżeństwo z Mokotowa po raz ostatni. Jedna z kobiet, mieszkająca w tym samym bloku, miała natknąć się na nich 21 maja około godziny 6 rano. - To było w niedzielę z samego rana. Wychodziłam akurat z psem. Wpuszczałam ich do klatki, bo mówili, że zgubili brelok do domofonu. Potem widziałam, jak wyszli i poszli w stronę centrum. Więcej ich nie widziałam - powiedziała w rozmowie z Onetem kobieta. To właśnie sąsiedzi zdradzili o rodzinie najwięcej, niekiedy sprzecznych, informacji.
Niektórzy opowiadali o spokojnej, cichej i pozbawionej agresji rodzinie. Inni z kolei wspominali o awanturach i głośnych krzykach. - Wielokrotnie słyszeliśmy krzyki, hałasy i wulgaryzmy oraz trzaskanie drzwiami. Czasami to wyglądało tak, jakby pan Adam był sam w mieszkaniu, walił drzwiami bez opamiętania i krzyczał do siebie. To było przerażające - przekazała reporterom "Super Expressu" sąsiadka, mieszkająca kilka pięter wyżej.
Inna z kobiet opowiedziała historię, która wydarzyła się na tydzień przed zaginięciem pary. Sąsiadka przyznała, że zachowanie małżeństwa wydało jej się bardzo podejrzane. - Wydaje mi się, że dość sporadycznie wychodzili z mieszkania. Na pewno częściej wychodziła ta kobieta, to fakt. Jednak jedna rzecz mnie zastanawiała, nie mówiłam o tym nikomu wcześniej. Tydzień przed ich zaginięciem widziałam ich przed blokiem, na podwórku. Siedzieli na murku, mieli kaptury zarzucone na głowę. Rozmawiali. Szeptali do siebie. Być może omawiali szczegóły ucieczki... Byli trochę tajemniczy, trochę przerażający - twierdziła w rozmowie z dziennikiem.
Funkcjonariusze policji z Wydziału Poszukiwań i Identyfikacji Osób KSP udali się w minioną sobotę do czeskiej Pragi, gdzie ustalili miejsce pobytu zaginionych. W zlokalizowaniu małżeństwa mieli pomagać także czescy funkcjonariusze. - Nasi policjanci rozmawiali z małżeństwem. Stosowana dokumentacja zostanie przekazana do prokuratury oraz sądu. Po analizie będą podejmowane dalsze czynności. Dla nas w tej chwili priorytetem jest dobro małoletnich. Dlatego to jest nasz jedyny komentarz do sprawy - powiedział w rozmowie z PAP nadkomisarz Sylwester Marczak, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji.