"Wróciłem z urlopu. Trwał miesiąc - planowaliśmy go od dawna. Okazało się, że w tym czasie zniszczyłem rodzinę Pana Krzysztofa" - zaczyna swój wpis na Instagramie Piotr Jacoń. Dalej dziennikarz TVN24 opisuje swoją rozmowę po "'tamtym' incydencie". W połowie maja w "Szkle kontaktowym" emitowanym na antenie TVN24 Krzysztof Daukszewicz, nawiązując do szyderstw Jarosława Kaczyńskiego z osób transpłciowych, "zażartował", pytając "jakiej dziś jest płci" Piotr Jacoń, który właśnie pojawił się na ekranie, by zapowiedzieć wiadomości. Dziennikarz, ojciec transpłciowej córki, jest znany z zaangażowanie w walkę o prawa osób transpłciowy.
Dalej we wpisie na Instagramie Jacoń relacjonuje: "Jego żona pisała wtedy na FB o hejcie, jakiego doświadczają. Wysłałem esemesa z pytaniem, czy mogę zadzwonić. Pół godziny później oddzwonił on. Był w drodze do warsztatu na wymianę opon. Zapytałem, jak się ma. 'Ja, panie Piotrze, jestem stary Litwin' - odpowiedział. 'Daję radę'. Wróciliśmy do tego, co się wydarzyło. Kto, co powiedział i jak to zrozumiał. 'No dobrze, Panie Piotrze, ale jakie konkluzje?' - zapytał w końcu. Ja na to, że chyba najważniejsza jest ta, iż umiemy ze sobą rozmawiać. Zgodził się. Skończyliśmy żartem, że teraz, gdy się gdzieś spotkamy w towarzystwie, będziemy ostentacyjnie wpadać sobie w ramiona. By pokazać, jak to się robi, gdy ludzie się dogadują. O tej rozmowie napisałem w poście. Wtedy, cztery tygodnie temu. Dla przykładu".
Jak wspomina, "żona Pana Krzysztofa popłakała się ze wzruszenia, gdy usłyszała o telefonie ode mnie. Z radości i ulgi. "Napisała o tym w komentarzu na moim profilu na IG. W odpowiedzi wysłałem Jej pozdrowienia" - opisuje dziennikarz. Dalej czytamy, w czasie miesięcznego urlopu poza granicami kraju Jacoń nie wracał publicznie do tej sprawy. Następnie przytoczył treść SMS-a, którą kilka dni temu miał mu wysłać znany satyryk. "Panie Redaktorze, może już Pan wracać do pracy. Niech się Pan nie boi, mnie w TVN 24 już nie ma. Jednego ksenofoba na Pana drodze mniej. Zostali jeszcze Kaczyński i Czarnek. Z nimi będzie ciężej, ale życzę sukcesu. Ps. Co sprawia przyjemność kiedy z ofiary człowiek zamienia się w kata? Ciekawi mnie to. Życzę sukcesów i na tym polu. Z szacunkiem. Krzysztof Daukszewicz" - czytamy w wiadomości opublikowanej przez Jaconia. Dziennikarz na koniec dodaje: "Miesiąc temu napisałem: szukajmy sojuszników a nie wrogów. Podtrzymuję". Jacoń opublikował też jeden z komentarzy, który ktoś zamieścił na jego Instagramie. "Jak tam szmato czujesz się po zwolnieniu Daugszewicza?" - czytamy w poście (pisownia oryginalna).
W piątek 16 czerwca Daukszewicz opublikował wpis na Facebooku, w którym poinformował, że postanowił nie wrócić do "Szkła kontaktowego". "Doceniam rękę wyciągniętą do mnie przez TVN, dziękuję Tomkowi Sianeckiemu i moim Kolegom za wsparcie, ale uważam, że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" - stwierdził.
Satyryk na wstępie postanowił przypomnieć, że w przeszłości napisał piosenkę w obronie osób LGBT+ - "Balladę o wyklętych kredkach", a także "Osiemdziesiąt radiowozów". "Śpiewam je na koncertach i to właśnie osoby ze społeczności LGBT, pierwsze dzwoniły do mnie z dobrym słowem, gdy zacząłem być hejtowany" - napisał. "Zarzucano mi, że zażartowałem z Piotra Jaconia mówiąc, 'jaką on ma dzisiaj płeć', a ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił 'pokątnych' przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt, tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił. A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś" - stwierdził satyryk i dodał: "Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć".
W ramach solidarności z satyrykiem z występów w "Szkle kontaktowym" zrezygnowali także Artur Andrus i Robert Górski.