Na terenie ośrodka agroturystycznego Arendel położonego we wsi Włodzimirów w województwie wielkopolskim na początku maja doszło do tragicznego zdarzenia. - Kiedy zaalarmowali nas teściowie, którzy spędzali majówkę w jednym z domków, nie spodziewaliśmy się, że to, co zobaczymy za chwilę będzie wyglądało jak sceny z horroru - mówił w rozmowie z portalem slupca.pl właściciel ośrodka, Aleksander Dyczek.
Jak relacjonuje portal, psy podkopały się pod ogrodzeniem i zagryzły sześć reniferów. Kiedy pan Aleksander pojawił się na miejscu, szósty był mocno zraniony oraz miał zmiażdżone kilka żeber. Na miejsce wezwano weterynarza, jednak nie uratował on zwierzęcia. Atak psów przeżył jedynie jeden renifer Sven - który przebywał w ośrodku najdłużej.
Sprawa zyskała rozgłos dopiero w czerwcu. Policja rozpoczęła śledztwo i rozważa dwa scenariusze: atak bezpańskich psów lub wilków. Na miejscu pobrano próbki do badań przez Instytut Zootechniki w Balicach. Jednak właściciele uważają, że za atakiem nie stały bezpańskie psy, z uwagi na widoczne obroże na ich szyjach.
- Wiem, że niektóre wilki też mają obroże z lokalizatorami, ale widziałem na pewno psa. Teściowa widziała też drugiego, mniejszego - mówił Aleksander w rozmowie z RMF FM. Jak opisywał, dostały się one do zagrody podkopując ogrodzenie.
- Jesteśmy pewni, że to nie były wilki, ani żadne dzikie bezpańskie i bezdomne mieszańce, za które w praktyce nikt nie bierze odpowiedzialności. Znakiem rozpoznawczym była obroża jednego z psów, której kolor trudno jednoznacznie określić. Można by go opisać jako odcienie żółci. (...) Drugi mniejszy i niestety mniej charakterystyczny pies działał jakby w roli jego pomocnika - opisywał w rozmowie ze slupca.pl.
Dyczek zapewniał także, że jego ośrodek jest odpowiednio zabezpieczony, ogrodzony siatką z grubego drutu. Z kolei zagroda reniferów "jest zbudowana z metalowych rur oraz drewnianych wałków, a jako uszczelnienie i dodatkowe zabezpieczenie służą dwumetrowe panele ocynkowane wbite w grunt na minimum pół metra" - pisze slupca.pl.
- Winnych będziemy szukać aż do skutku i zrobimy wszystko, co się da, by zostali ukarani z całą możliwą mocą - powiedział pan Aleksander cytowany przez lokalny portal. Straty oszacowano na około 200 tysięcy złotych. Jak dodają właściciele, to nie pierwszy przypadek błąkających się psów - w ubiegłym roku, tuż przy ogrodzeniu dwa psy zagryzły z kolei sarnę.