Według informacji TVN24 w Klinice Położnictwa i Patologii Ciąży bydgoskiego szpitala im. Biziela przebywa 32-letnia Roksana, która jest w 24. tygodniu ciąży. Wody płodowe odeszły jej już 21 dni temu. Z badań wynika, że płód jest nieodwracalnie uszkodzony genetycznie i ma znikome szanse na przeżycie.
W rozmowie ze stacją kobieta przekazała, że boi się o swoje życie. Po emisji materiału w TVN24 pani Roksana przekazała SMS-em, że lekarze "wszystko jej wytłumaczyli", wykonują badania, robią "wszystko, co w ich mocy", a ona sama nie ma do nich pretensji.
- Szukamy kontaktu z panią Roksaną, by potwierdzić jej sytuację i ewentualnie jej pomóc - mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mecenas Kamila Ferenc z Fundacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny Federa. Sprawę monitorują także lokalni społecznicy.
W TVN24 o sytuacji kobiet w Polsce mówiła prof. Dębska. - Chciałabym powiedzieć, że pacjentki w Polsce są bezpieczne, ale myślę, że dopóki ta ustawa obowiązuje, to niestety nie są - mówiła. Dodała, że "stara się zapewnić swoim pacjentkom maksymalne bezpieczeństwo". - Natomiast, czy pacjentki są bezpieczne? Na pewno nie czują się bezpieczne. Każdy przypadek, nawet jeżeli ich jest mało, jest oczywiście nagłaśniany i to potęguje jeszcze lęk. [...] Oczywiście powinien być nagłaśniany, bo takie sytuacje nie powinny się zdarzać - zaznaczyła.
Prof. Dębska nawiązała do śmierci 33-letniej Doroty, która zmarła w nocy z 23 na 24 maja br. podczas pobytu w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu (woj. małopolskie). Kobieta była w piątym miesiącu ciąży. Do placówki trafiła po odejściu wód płodowych. Jak opisywaliśmy w Gazeta.pl, położne kazały jej przez trzy dni leżeć z nogami do góry, dając nadzieję, że wody mogą jeszcze napłynąć. Nagle stan kobiety gwałtownie się pogorszył. Trzeciego dnia nad ranem USG wykazało obumarcie płodu, a kobietę przewieziono na oddział intensywnej terapii. Według dokumentacji medycznej miała już wówczas siną i zimną skórę. Była głęboko nieprzytomna. O 7:16 nastąpiło zatrzymanie krążenia.
"Wyborcza" opisuje, że Dorotę zakwalifikowano do operacji dopiero po konsultacji z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa w dniu 24 maja 2023 o godz. 7.30. "Pacjentka zakwalifikowana do usunięcia macicy wraz z płodem w trybie natychmiastowym ze wskazań życiowych" - relacjonują najbliżsi Doroty informacje zawarte w dokumentacji medycznej. O godz. 9.39 stwierdzono zgon.
- Jeżeli do odpłynięcia płynu owodniowego dochodzi we wczesnej ciąży przed 23. tygodniem, najczęściej przyczyną tego jest infekcja, która gdzieś się tli. Nie musimy jeszcze jej widzieć, bo objawy mogą być niewielkie lub parametry laboratoryjne mogą być prawidłowe, ale musimy mieć z tyłu głowy, że to jest tak naprawdę najczęstsza przyczyna. Im ciąża jest młodsza, tym częściej jest infekcja i musimy pacjentce powiedzieć, że to niestety stanowi dla niej zagrożenie. I z drugiej strony, szansa, że ona donosi taką ciążę, że to dziecko urodzi się w takim terminie, że będzie mogło normalnie żyć, że będzie zdrowe, jest znikoma - mówiła w rozmowie z TVN prof. Dębska.
Jak podkreśliła, gdyby ta pacjentka dowiedziała się o rokowaniu, to absolutnie by się na takie postępowanie nie zgodziła. Więcej ohistorii zmarłej 33-latki pisaliśmy w tekście poniżej: