18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Agnieszka trafiła do aresztu przez córkę. Przeżyła tam piekło. "Czuję, jakby coś we mnie umarło"

- Biła mnie codziennie. Wprowadzała jakieś głupie zasady. Nie mogłam myć sztućców w zlewie, tylko w sedesie. Zabierała mi bieliznę. Sikała na moje rzeczy - opowiedziała Onetowi 38-letnia Agnieszka, która spędziła w areszcie dwa miesiące. Kobieta została oskarżona przez 16-letnią córkę o znęcanie się i gwałty. Jak twierdzi, w areszcie przeżyła piekło.

W październiku zeszłego roku 16-letnia córka Agnieszki poszła na komisariat i zgłosiła funkcjonariuszom, że od dziesięciu lat znęca się nad nią matka. Nastolatka opowiedziała wówczas, że kobieta ją wyzywa, drwi, bije, kopie, dusi, a nawet próbowała podtapiać. Zeznała, że na to wszystko nie reagował jej ojciec, a czasami sam bił. Dziewczyna trafiła do rodziny zastępczej, a ponad trzy miesiące później powiedziała, że matka miała ją wielokrotnie gwałcić - już w przedszkolu miała wpychać jej do pochwy pogrzebacz, później miała to robić m.in. szklanką, która miała pęknąć i ją zranić.

Zobacz wideo Piekło kobiet. Przemoc seksualna to w Polsce codzienność

Agnieszka nie przyznaje się do zarzutów. Jak twierdzi, córka to wszystko zmyśliła, aby zemścić się za to, że zabroniła jej wyjść z domu i zabrała telefon. Biegły ginekolog, który badał 16-latkę, orzekł, że jest ona dziewicą, nie znalazł też żadnych blizn i uszkodzeń w okolicach narządów płciowych. Choć - jak uważa - to jeszcze nie zamyka sprawy. Śledczy przeprowadzili też badanie wariografem - wynika z niego, że 38-latka nie znęcała się na córką.

Agnieszka w areszcie miała przeżyć piekło

Po tym, jak 16-latka opowiedziała, że matka miała ją gwałcić, Agnieszka trafiła do wrocławskiego aresztu, gdzie spędziła dwa miesiące. Z reportażu opublikowanego w środę przez Onet wynika, że kiedy osadzone dowiedziały się, o co oskarżana jest kobieta, zgotowały jej piekło. 38-latka, która zgodziła się na publikację wizerunku, wyznała, że w areszcie miała zostać zgwałcona. Była też wielokrotnie bita. 

Biją ją. Agnieszka próbuje się bronić. Ale one mają przewagę. Potem Kaśka wychodzi. To ta drobniejsza, farbowana blondyna z chustą na głowie i bliznami na twarzy jak po ospie. Staje na czatach. Agnieszka zostaje sama z Wandą, która chwyta za butelkę szamponu. Nie ma już sił się bronić. Czuje tylko odór pochylającej się nad nią kobiety i słyszy jej gruby głos: "To na zlecenie organu ścigania". Wtedy odór zamienia się w ból

- opisuje Onet. Po tym zdarzeniu kobieta nie miała siły sama dojść do celi. Miała też poinformować strażniczkę o tym, co się stało. - Powiedziała, że [...] dzisiaj i tak mi nikt nie pomoże, bo nie ma lekarza - podkreśliła Agnieszka. Jak dodaje, o gwałcie miała powiedzieć trzem osobom: strażniczce, wychowawcy i psycholożce. Jednak nikt nie zareagował. Pełnomocnik 38-latki Wojciech Kasprzyk przekazał portalowi, że nikt nie wpisał do dokumentacji informacji o zgłoszeniu gwałtu. - Inaczej w przypadku kontroli mieliby poważne problemy, że nic z tym nie zrobili - zaznaczył.

"Wyjęła szczoteczkę do zębów zakończoną żyletkami. Gdy się broniłam, dostałam po rękach"

Agnieszka opowiedziała Onetowi również o pobiciach. Osadzone miały ją zwabić do innej celi i tam miały pobić. Po przeniesieniu na inny blok kobieta, z którą trafiła do jednej celi, dowiedziała się, o co 38-latka jest oskarżana. - Wtedy mnie pobiła i pocięła. Wyjęła szczoteczkę do zębów zakończoną ostrzami z maszynki do golenia. Zaczęła nią wymachiwać. Gdy się broniłam, dostałam po rękach - powiedziała. Agnieszka wyznała, że bała się zasypiać, modliła się, aby obudzić się jako pierwsza. - Biła mnie codziennie. Wprowadzała jakieś głupie zasady. Nie mogłam myć sztućców w zlewie, tylko w sedesie. Zabierała mi bieliznę. Sikała na moje rzeczy - zaznaczyła.

Kobieta wyszła z aresztu po dwóch miesiącach. - Nic już nie będzie takie samo. Czuję, jakby coś we mnie umarło - podkreśliła. Agnieszka ma koszmary, krzyczy przez sen. 38-latka próbowała też popełnić samobójstwo. W ostatniej chwili powstrzymał ją przed tym mąż. O tym, co ją spotkało, po raz pierwszy opowiedziała w "Uwadze" TVN. Wtedy Ministerstwo Sprawiedliwości wysłało pismo z prośbą o zbadanie sprawy do Sądu Okręgowego we Wrocławiu. - Niestety, te osoby, które mogłyby mieć wiedzę na temat tej sprawy, nie przebywają już w zakładzie karnym. Sędzia penitencjarny dokonał więc ustaleń na podstawie informacji z centralnego zarządu służby więziennej oraz rozmów z funkcjonariuszami. W ramach tych ustaleń sędzia nie stwierdził żadnych nieprawidłowości - powiedział Onetowi rzecznik prasowy Marek Poteralski. Jak dodał, o tym, czy zostało popełnione przestępstwo, zdecyduje śledztwo.

Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik Agnieszki, przekazał, że jest świadek, który chce potwierdzić wszystkie informacje. - Ta osoba poprosiła nas o zanonimizowanie jej danych personalnych, ponieważ boi się, że ją zabiją w zakładzie karnym. Jeśli prokuratura się na to zgodzi, będzie zeznawać - wyjaśnił.

Cały reportaż można przeczytać na stronie Onetu.

***

Więcej o: