33-latka zmarła w nocy z 23 na 24 maja br. podczas pobytu w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu (woj. małopolskie). Kobieta była w piątym miesiącu ciąży.
Szczegóły zdarzenia opisuje najnowszy reportaż Uwagi! TVN. Jak wspomina stacji rodzina zmarłej, Dorota mieszkała z mężem w Bochni. Na Podhale przyjechała, żeby odwiedzić matkę. W nocy w sobotę nagle odeszły jej wody i pojechała z mężem do nowotarskiego szpitala.
- Wiedziałem, że dziecko może się udusić, bo nie ma czym oddychać. Zostałem jednak uspokojony, że żyje, że wszystko jest w porządku, a oni [lekarze – red.] będą obserwować, jak się będzie rozwijało. Lekarz dyżurujący powiedział mi, że są szanse na szczęśliwy finał, jeśli żona będzie leżeć – opowiada pan Marcin.
Jak zaznacza, pielęgniarki kazały Dorocie leżeć z nogami powyżej głowy, bo twierdziły, że dzięki temu wody mogą powrócić, napłynąć.
Ostatni kontakt z rodziną pani Dorota miała około godziny 21 we wtorek. Kobieta przekazywała wówczas, że źle się czuje, wymiotowała, miała dreszcze. O 5:20 następnego dnia lekarze uznali, że stan pacjentki jest ciężki i zawiadomili jej rodzinę.
Uwaga! opisuje, że nad ranem USG wykazało obumarcie płodu, a kobietę przewieziono na oddział intensywnej terapii. Według dokumentacji medycznej, miała już wówczas siną i zimną skórę. Była głęboko nieprzytomna. O 7:16 nastąpiło zatrzymanie krążenia.
"Wyborcza" opisuje, że Dorotę zakwalifikowano do operacji dopiero po konsultacji z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa w dniu 24 maja 2023 o godz. 7.30. "Pacjentka zakwalifikowana do usunięcia macicy wraz z płodem w trybie natychmiastowym ze wskazań życiowych" - relacjonują najbliżsi Doroty informacje zawarte w dokumentacji medycznej. O godz. 9.39 stwierdzono zgon.
- Nie była to piorunująca sepsa. Wykładniki stanu zapalnego rosły systematycznie, w ciągu dwóch i pół dnia. Pani Dorota spędziła w szpitalu trzy pełne doby. Bardzo bała się o siebie, o sytuację. Chciała, by lekarze przenieśli ją do innego szpitala. Lekarze odmówili – mówi Uwadze! mec. Budzowska. Jak dodaje, powinno się tę sytuację przedyskutować z rodzicami dziecka i podjąć decyzję o terminacji ciąży, nawet żywej, w sytuacji gdy jest to korzystne dla matki. Podkreśla, że lekarze mieli trzy dni na podjęcie decyzji.
Śledztwo prokuratury prowadzone jest w sprawie narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pani Doroty i jej nienarodzonego dziecka.
- Wyniki sekcji zwłok wskazują, że przyczyną śmierci 33-letniej kobiety w ciąży był wstrząs septyczny, czyli ostatni etap rozwoju sepsy, który spowodował niewydolność krążeniowo-oddechową - mówił w rozmowie z "Wyborczą" Leszek Karp, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Sprawę komentuje także Aborcyjny Dream Team. "Tam gdzie nie ma legalnej aborcji, tam kobiety umierają w szpitalach, bo personel medyczny zamiast ratować nasze życie i zdrowie czeka aż wojewódzki konsultant przyjdzie do pracy i łaskawie zezwoli na zabieg. Żeby potem można było na kogoś zrzucić" - pisze Natalia Broniarczyk [pisownia oryginalna - red.].
Placówka, w której doszło do zgonu kobiety, wydała oświadczenie i zapewniła, że jest otwarta "na współpracę z wszelkimi organami, których celem jest wyjaśnienie okoliczności nagłego zgonu pacjentki". Zapewniono również, że "na bieżąco udzielane są wszelkie informacje i wyjaśnienia". Dyrekcja szpitala poinformowała, że nie będzie komentować zaistniałej sytuacji. "Mając na względzie dobro i spokój rodziny zmarłej, dyrekcja szpitala nie będzie komentowała tej niezwykle trudnej i bolesnej sprawy" - czytamy w opublikowanym oświadczeniu.
Sprawą zajął się także Rzecznik Praw Pacjenta. - Rzecznik praw pacjenta podjął działania z urzędu. Wystąpiliśmy bezzwłocznie do dyrektora szpitala o przekazanie wyjaśnień i dokumentacji medycznej. Z tego, co wiem, dokumentacja trafiła właśnie do nas i będzie szczegółowo analizowana – mówi Uwadze Grzegorz Błażewicz, zastępca Rzecznika Praw Pacjenta.