- Panie prezydencie, to największe konsultacje społeczne w ciągu ostatnich 30 lat. Tu jest naród, to jest Polska! Tu nie są pana koledzy z Nowogrodzkiej! Tu są prawdziwi Polacy! Jednak proszę się nie bać! My tylko chcemy powiedzieć, co o panu myśli prawdziwa Polska! - powiedział w niedzielę 4 czerwca podczas marszu polityk Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz. - Panie prezydencie, zapraszamy do nas, proszę się nie bać! - zachęcał dalej polityk. Jak się okazuje, Andrzej Duda nie mógł usłyszeć tych słów z Pałacu Prezydenckiego, bo go w nim nie było.
Andrzeja Dudy nie był w niedzielę w stolicy kraju. Zamiast tego polityk pojechał do Krakowa (tam również odbywała się antyrządowa demonstracja), gdzie dziennikarze "Faktu" zauważyli funkcjonariuszy SOP przed krakowskim apartamentem pary prezydenckiej. W okolicy pojawiło się też sporo funkcjonariuszy policji. Chociaż kancelaria prezydenta nie potwierdziła ustaleń dziennika, to reporterom udało się zrobić zdjęcia uśmiechniętego Dudy i Agaty Kornhauser-Dudy, którzy po odwiedzeniu bliskich wychodzili z budynku w otoczeniu ochroniarzy.
Jak zauważają dziennikarze, ostatnie decyzje Andrzeja Dudy mogły wpłynąć na to, że frekwencja na antyrządowym marszu 4 czerwca była wyjątkowo duża. Najpierw prezydent oznajmił, że podpisze ustawę "lex Tusk", której zadaniem jest powołanie komisji do spraw zbadania relacji między polskimi i rosyjskimi politykami.
Równocześnie zaznaczył, że ustawę prześle jeszcze do Trybunału Konstytucyjnego, którego praca w ostatnim czasie jest sparaliżowana za sprawą konfliktu sędziów TK. Chociaż prezydent miał wątpliwości prawne co do konstytucyjności ustawy, to i tak pozwolił, by ustawa weszła w życie. Kilka dni później Duda przekazał, że za sprawą dużego sprzeciwu społecznego przygotuje nowelizację tej ustawy. Więcej na ten temat w artykule poniżej: