- Wszyscy widzą, że to największa tego typu demonstracja ostatnich lat. Potwierdzam, że było pół miliona osób na demonstracji. Dość powiedzieć, że o 200 tys. osób więcej niż normalnie tego dnia i o tej porze przewiozło warszawskie metro. To pokazuje, że te szacunki są prawidłowe - mówił po marszu w TVN24 Rafał Trzaskowski.
- Widać, że Polska się budzi. Ludzie chcą, żeby ich gniew mógł zostać przełożony na coś pozytywnego, pełną mobilizację. Ludzie szukają tej wspólnoty, chcą wolności. Najbliższe wybory będą o wolności, tak samo jak wybory w 1989 roku. Ludzie nie chcą władzy, która ich indoktrynuje w szkołach, atakuje prawa kobiet, mniejszości. Mam nadzieję, że ta dynamika, wielka mobilizacja, da wszystkim wiatr w żagle i będzie coraz lepiej, aż do wygranych wyborów - mówił dalej prezydent Warszawy.
O opinię na temat marszu dziennikarze spytali też premiera Mateusza Morawieckiego. - Nazwijmy rzecz po imieniu: ten niedzielny marsz to będzie marsz działaczy, wyborców i sympatyków PO. A także paru innych formacji - powiedział Morawiecki o marszu, w którym poza PO udział wzięła sejmowa opozycja - Lewica, PSL czy Polska 2050. Według polityka "rzeczywistym kuriozum" ma być to, że Platforma Obywatelska zorganizowała marsz w obronie wolności.
Widać, że PiS jest w totalnej panice po serii błędów, które popełnił, po tej cynicznej kampanii, którą prowadził. Widać było tutaj wszystkich - dzieci, młodych ludzi, starszych ludzi, z całej Polski. Nie byli to działacze wyłącznie jednej czy drugiej partii, to byli zwykli obywatele. Morawiecki et consortes będą się bali tego, jak Polska się budzi i mobilizuje, żeby pogonić za pomocą procesu wyborczego tę złą, zepsutą władzę
- skomentował słowa premiera Rafał Trzaskowski.
Tłum demonstrantów miał zaczynać na Placu na Rozdrożu, ale całość zamykali rowerzyści, którzy stali kilkaset metrów dalej, na Alejach Ujazdowskich 5. Marsz ruszył o 12.30 - z półgodzinnym opóźnieniem - a według Warszawskiego Transportu Publicznego Plac na Rozdrożu zaczął pustoszeć dopiero po 14.00. Jak relacjonowali nasi dziennikarze, oprócz tłumu, który spacerował główną trasą marszu - czyli Królewskim Traktem w stronę Placu Zamkowego - mnóstwo ludzi szło bocznymi równoległymi uliczkami, które również były przepełnione. Rzesze ludzi widoczne były również w metrze, gdzie w zasadzie nie dało się wcisnąć.
Rządowe media starały się jednak zaniżyć frekwencję. W TVP pojawił się pasek z informację, że wg. Onetu na marsz przyszło 100 tys. osób. Onet, owszem, podawał taką liczbę, ale o godzinie 12.00. Z czasem zmienił te obliczenia i według szacunków z godziny 15.00 w niedzielę w Warszawie było co najmniej 300 tys. demonstrantów. Z kolei Polska Agencja Prasowa nieoficjalnie dowiadywała się w "źródłach zbliżonych do policji", że na marszu obecnych było od 100 do 150 tys. obywateli.
Gazeta.pl Gazeta.pl / TVP Info