Oświadczenie Andrzej Skworz zatytułował: Nie będę sędzią we własnej sprawie. Napisał, że "od lat opisywaliśmy stosunki pracownicze w polskich i zagranicznych mediach. W styczniu tego roku ukazał się w 'Press' artykuł ujawniający wieloletnie toksyczne relacje także w 'Gazecie Wyborczej'. Gdy więc właśnie teraz w 'Gazecie Wyborczej' padły zarzuty, że to ja niewłaściwie traktowałem niektórych współpracowników, muszę wyciągnąć najdalej idące wnioski. Zawsze wymagałem od siebie najwięcej, zatem i teraz chcę pójść dalej niż znane nam dotychczas standardy. Dlatego poprosiłem, by Fundacja Grand Press, która od tego roku będzie jedynym organizatorem konkursu Grand Press, nie brała mnie pod uwagę jako członka jury i wycofałem się z jakiegokolwiek udziału w tym konkursie" - napisał Skworz. I dodał, że "bierze pełną odpowiedzialność".
Oświadczenie Andrzeja Skworza: Przepraszam
By to ułatwić, zrezygnowałem także z zasiadania w radzie fundacji Grand Press. Jestem pewien, że jej zespół sprosta niełatwemu zadaniu. A wszystkich proszę o pomoc im w tym wyzwaniu. [...] Okazało się, że metody, których używałem, by dbać o jakość naszych materiałów, doprowadzały do sytuacji, w których nieumyślnie krzywdziłem współpracowników. Spróbuję za to zadośćuczynić, a teraz z całego serca przepraszam. [...] Dlatego boli mnie, że rykoszetem za moje dawne błędy obrywa się wspaniałym ludziom, którzy pracowali i pracują ze mną w 'Press'. To nie oni są winni. Stosowanie wobec nich zasady odpowiedzialności zbiorowej w postaci nieudzielania informacji dziennikarskich, co ogłosił już naczelny Gazeta.pl, uważam za naruszenie standardów dziennikarskich
- pisze dalej Skworz. Jego zadaniem "to niesprawiedliwe, że zespół musi teraz mierzyć się z ostracyzmem części środowiska tylko dlatego, że autorka tekstu w 'GW' swoją opowieść postanowiła zakończyć na sytuacjach sprzed kilku lat i nie napisała o zmianie, którą jako zespół w ostatnich latach przechodzimy." "Opinia publiczna nie ma obowiązku tego wszystkiego wiedzieć, ale autorka materiału, który powstawał przez prawie pół roku, znała te fakty na pewno. Dlatego wykorzystam swoje prawo do weryfikacji tego tekstu na cywilnej drodze sądowej. Poproszę też specjalistów o wsparcie naszego zespołu we wspólnym wypracowaniu nowych standardów komunikacji i relacji międzyludzkich. Przepraszam." - zakończył Skworz.
W czwartek na portalu Wyborcza.pl ukazał się reportaż Katarzyny Włodkowskiej dla "Dużego Formatu" zatytułowany: "W redakcji Andrzeja Skworza. 'Odliczam. Aż się rozryczysz i wyjdziesz'". W artykule przytoczono relacje niektórych byłych współpracowników redaktora naczelnego "Press". Jeden z nich - Krzysztof - miał słyszeć od Andrzeja Skworza, że jest "nieudolny, za wolny". Jak mówi, Skworz zwracał się do niego "ty kosmito". "Raz zrugał mnie, bo - jego zdaniem - źle podlałem kwiaty na balkonie. Innym razem zarzucił chamstwo, bo nie spodobał mu się sposób, w jaki zapukałem do jego gabinetu (...) Za moimi plecami śmiał się, że drzwi do biura 'otwieram jak paralityk'. Krytykował, ale rzadko wyjaśniał, w czym problem" - opowiada mężczyzna. Dodaje, że pewnego dnia Skworz "zaczął tak krzyczeć, że on [Krzysztof - red.] wpadł w odrętwienie".
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: