Sejm 26 maja przegłosował "lex Tusk", czyli ustawę autorstwa PiS dotyczącą powołania komisji weryfikacyjnej, której celem ma być badanie wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne RP w latach 2007-2022. Wcześniej projekt odrzucił Senat i sejmowa komisja Spraw Wewnętrznych i Administracji. Teraz wszystko jest w rękach prezydenta. - Jeśli nie chce być pariasem Europy powinien zawetować ustawę - oceniła w Porannej Rozmowie Gazeta.pl posłanka Lewicy Magdalena Biejat. W poniedziałek (29 maja) o godzinie 10.30 Andrzej Duda poinformował, że pod ustawą "lex Tusk" się podpisał.
Zobacz wideo
Kaczyński o reporterze TVN24: Przedstawiciel Kremla
Czym jest "lex Tusk"? Komisja PiS, czyli quasi-prokuratura i parasąd
Zdaniem prawników z Biura Legislacyjnego Sejmu komisja weryfikacyjna, o której mowa w ustawie, miałaby być "tworem", łączącym funkcje sądu, prokuratury i służb specjalnych, co jest sprzeczne z praworządnym systemem demokratycznym i polskim prawem. Członkowie komisji (dziewięć osób powoływanych i odwoływanych przez Sejm) będą:
- mieć prawo do zarządzania przesłuchań, przeszukań i inwigilacji;
- mogli wymóc zwolnienie z tajemnicy radcowskiej, notarialnej, adwokackiej, lekarskiej czy dziennikarskiej, a także wskazanej osoby z zachowania tajemnicy określonej, jako "tajna" czy "ściśle tajna". Z jednym wyjątkiem - nie może zwolnić duchownego z tajemnicy spowiedzi;
- wymagać obowiązkowego stawiennictwa przed komisją, a za nie stawienie się będzie grozić grzywna - najpierw 20, a przy kolejnej nieobecności do aż 50 tysięcy złotych. Przy kolejnej nieobecności komisja będzie mogła zażądać od prokuratury wydania decyzji o przymusowym doprowadzeniu wskazanej osoby przed komisję;
- mogli (w ramach "środków zaradczych") pozbawić daną osobę prawa do pełnienia funkcji publicznych przez nawet 10 lat czy zakazać dostępu do informacji niejawnych - w praktyce oznacza to niemożność sprawowania żadnej funkcji rządowej czy kandydowania w wyborach;
- mogli wydać opinię, że dana osoba "nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym", co oznacza, że w opinii komisji nie wykazuje się "nieposzlakowaną opinią" i "nieskazitelnym charakterem", co jest wymagane m.in. wobec sędziów;
- mogli mieć dostęp do dokumentów archiwalnych, zawierających informacje niejawne oraz te dot. tajemnicy przedsiębiorstwa czy nawet działań operacyjnych.
Ponadto:
- członkowie komisji nie będą ponosić żadnej odpowiedzialności za swoją działalność, o ile będzie wchodziła w zakres sprawowania funkcji w komisji - jeśli więc komisja kogoś bezpodstawnie oskarży i przedstawi nieprawdziwe hipotezy, nie będzie mogła być pociągnięta do odpowiedzialności karnej czy odszkodowawczej;
- od nałożonych przez komisję "środków zaradczych" nie będzie przysługiwało prawo do odwołania się;
- prace komisji mają być głównie niejawne, co ograniczy udział dziennikarzy w rozprawach i kontrolowanie prac komisji.
"Lex Tusk" - kogo mogą dotyczyć prace komisji weryfikacyjnej?
Komisja ds. badania rosyjskich wpływów w Polsce ma być organem administracji rządowej i prowadzić postępowania wyjaśniające przypadki "funkcjonariuszy publicznych lub członków kadry kierowniczej wyższego szczebla", którzy w latach 2007-2022 "byli pod wpływem rosyjskim, działając na szkodę interesów RP". Postępowanie może objąć także: fundacje, stowarzyszenia, partie i każdego obywatela.
Donald Tusk: Złamali konstytucję, dobre obyczaje, zasady demokracji
Komisja zyska szerokie uprawnienia, które według ekspertów powinny przysługiwać jedynie sądom. Przeciwnicy uważają, że projekt powstał po to, aby wyeliminować z politycznej gry lidera Platformy Obywatelskiej. - Chciałbym zobaczyć twarze tych, którzy po raz kolejny złamali konstytucję. A przy tym złamali dobre obyczaje i fundamentalne zasady demokracji. Ze strachu przed utratą władzy, ze strachu przed ludźmi i ze strachu przed odpowiedzialnością po przegranych wyborach - powiedział Tusk, który tuż po głosowaniu został zaczepiony przez dziennikarzy na sejmowym korytarzu.