Gazeta.pl i portal tvn24.pl dotarły do dokumentów, z których wynika, że miesiąc przed atakiem Rosji na Ukrainę dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych "ze względów bezpieczeństwa" poprosił Polską Agencję Żeglugi Powietrznej o stworzenie systemu zarządzania ruchem dronów. Wśród kilku wymienionych przez doradcę szefa PAŻP możliwości był zakup pięciu radarów za 3,6 mln zł, za dodatkowe 15 radarów cena miała wynieść 10 mln zł. Do zakupu jednak nie doszło. Pod koniec marca 2022 roku Janusz Janiszewski został odwołany, a jego następczynią na fotelu szefa PAŻP została Anita Oleksiak.
Podczas wtorkowej konferencji Koalicji Obywatelskiej poruszono kwestię bezpieczeństwa na polskim niebie. - Prezydent, premier, ministrowie - wszyscy nas uspokajają, że polskie niebo jest bezpieczne. Tymczasem jak słyszymy, wlatuje, co chce i kiedy chce i nawet nie wiemy, co to jest. Wiemy jedynie, że najpierw to była rakieta, później to był balon znad Białorusi, a ostatnio dwa drony - zaczął Dariusz Joński, dodając, że mamy do czynienia z "kompromitacją państwa PiS". - Usłyszeliśmy, że żadne lotnisko w Polsce nie ma kupionego systemu antydronowego. Usłyszeliśmy, że według procedur to piloci są zobowiązani do tego, żeby poszukiwać na niebie innych obiektów niż samoloty, czyli balony czy drony. To oni mają mieć sokoli wzrok i pewnie lornetki, mają wyszukiwać tych urządzeń - stwierdził polityk.
- Zostaliśmy, jako parlamentarzyści, wprowadzeni w błąd, dlatego że została nam przekazana informacja, że system antydronowy jest testowany w Polsce. Z dokumentów, jakie posiadamy, nie ma żadnej wątpliwości, że dowództwo Wojska Polskiego, tuż przed rozpoczęciem ataku Rosji na Ukrainę, wysłało do PAŻP pismo i wniosek, aby faktycznie chronić infrastrukturę krytyczną, aby zakupić systemy antydronowe na lotniskach. Początkowo PAŻP, jeszcze za poprzedniego prezesa, rozpoczął procedurę, która miała na celu zakup dla każdego lotniska co najmniej pięciu takich radarów - mówił Joński.
- Jednocześnie nowa prezes PAŻP zarządzeniem z 3 lutego 2023 roku wycofała się z zakupu systemu antydronowego. Co to oznacza? To oznacza, że mamy w tej chwili niebo jak ser szwajcarski: wlatuje, co chce, kiedy chce i my nawet nie wiemy co, a piloci się zastanawiają, czy wylądują na lotnisku - powiedział poseł Koalicji. Według Jońskiego sprawa powinna być zbadana przez śledczych. - To trzeba traktować w formie sabotażu, bo nie ma nic ważniejszego od bezpieczeństwa pasażerów i załóg polskich samolotów - mówił. - Czekamy, aby ministerstwo, jak najszybciej, przygotowało zmianę przepisów i poinformowało o zakupie specjalnego systemu antydronowego dla wszystkich polskich lotnisk - dodał polityk.
- Koszt zakupu antydronowego w Polsce to koszt rzędu około 10 milionów. W zeszłym roku PAŻP wydała na nagrody i premie 36 milionów. Przejadła pieniądze, które można było wydać na system, który by zwiększał nasze bezpieczeństwo - podsumował poseł, zaznaczając, że powinno się wszcząć śledztwo oraz zmienić przepisy. Z kolei Maciej Lasek, również poseł KO, ale i były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych stwierdził, że "niestety nie można powiedzieć, że polskie niebo jest bezpieczne". - Jeżeli rezygnujemy z systemów, które umożliwiają detekcję nieuprawnionego wlotu dronów w polską przestrzeń powietrzną, to wszyscy musimy pamiętać, czym się skończyło zderzenie samolotu nad Nowym Jorkiem z ptakami: wyłączeniem dwóch silników i wodowaniem. Taki ptak to masa mniej więcej takiego drona - mówił polityk. Lasek podkreślił, że potencjalne zderzenie z dronem to olbrzymie zagrożenie dla pasażerów.
Przypomnijmy, że w maju doszło do dwóch incydentów z udziałem drona na polskich lotniskach. Na lotnisku Chopina w Warszawie doszło do bardzo niebezpiecznego zdarzenia. Niezidentyfikowany dron wielkości szybowca minął o około 30 metrów lądujący samolot LOT-u. Lecący z Poznania embraer w barwach LOT-u podchodził do lądowania na warszawskim lotnisku Chopina. Pilot zgłosił wieży, że na wysokości 2000 stóp dron żółtego koloru przeleciał 100 stóp (ok. 30 metrów) nad podchodzącą do lądowania maszyną.
Z kolei zaledwie dwa dni później dron typu quadrocopter minął samolot Wizz Air, który leciał z Eindhoven na lotnisko Katowice-Pyrzowice w odległości około 50 metrów pod samolotem. - Załoga samolotu linii Wizz Air, który leciał z holenderskiego Eindhoven, zbliżając się do lotniska w Katowicach-Pyrzowicach, zauważyła drona - przekazał rzecznik lotniska Piotr Adamczyk w rozmowie z tvn24.pl, potwierdzając, że doszło do takiego zdarzenia.