"W prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną śledztwie zarzuty usłyszał Artur J., który mieszał w lokalu, w którym doszło do zdarzeń skutkujących śmiercią chłopca" - ustalił Polsat News. Mężczyzna miał nie udzielić pomocy zamieszkującemu wspólnie z nim Kamilowi, który znajdował się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia. Jak czytamy, Prokuratura Regionalna w Gdańsku ustaliła, że "podejrzany nie interweniował, gdy Dawid B. dopuszczał się aktów przemocy wobec chłopca".
Polsat News dodaje, że Artur J. nie podjął również żadnych działań, żeby pomóc 8-letniemu chłopcu już po zdarzeniu. Podejrzany miał przyznać się do zarzuconego mu czynu i złożyć obszerne wyjaśnienia. Ponadto prokuratorzy przesłuchali ponownie podejrzanych Wojciecha J. i Anetę J. oraz nowego świadka, ustalając kolejne okoliczności. "Razem z biegłymi dokonali oględzin w mieszkaniu, gdzie katowany był chłopiec. Prokuratura podkreśliła, że te działania pozwoliły poszerzyć materiał dowodowy o istotne informacje" - przekazał serwis.
Natomiast w czwartek prokuratura postawiła zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem Dawidowi B. oraz zarzut pomocnictwa w zabójstwie matce 8-letniego Kamila, Magdalenie B. - Ojczymowi chłopca Dawidowi B. zarzucono zabójstwo chłopca ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie poprzez m.in. polewanie go wrzącą wodą, uderzanie prysznicem i pięściami po ciele, rzucenie pokrzywdzonego na rozżarzony piec węglowy. Skutkiem tych działań było spowodowanie u 8-letniego chłopca ciężkich obrażeń ciała, skutkujących jego śmiercią - powiedziała Informacyjnej Agencja Radiowej rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Gdańsku Marzena Muklewicz.
- Matce chłopca Magdalenie B. zarzucono pomocnictwo do zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Pomimo ciążącego na niej obowiązku - zaniechała ona działania i nie podejmowała reakcji chroniących małoletniego przed aktami przemocy ze strony ojczyma oraz nieudzielenie pomocy skatowanemu chłopcu znajdującemu się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia, czym ułatwiła Dawidowi B. dokonanie jego zabójstwa - mówiła Marzena Muklewicz. Rzeczniczka dodała, że Daniel B. złożył wyjaśnienia, przyznając się jedynie do niektórych agresywnych zachowań wobec małoletniego Kamila. Natomiast Magdalena B. nie przyznała się do zarzucanych jej czynów.
Ośmioletni Kamil zmarł 8 maja. Do szpitala w Katowicach trafił w kwietniu po tym, jak kilka dni wcześniej został dotkliwie pobity przez ojczyma. Ciało chłopca było także poparzone. Sekcja zwłok chłopca wykazała, że przyczyną śmierci były właśnie poparzenia ciała, w wyniku których doszło do wstrząsu pooparzeniowego, a następnie niewydolności wielonarządowej. - Istnieje bezpośredni związek przyczynowo-skutkowy między poparzeniami a zgonem dziecka - mówił prokurator Krzysztof Sierak podczas konferencji po śmierci dziecka.
Przypomnijmy, że Kamil już we wcześniejszych latach kilka razy próbował uciec z domu. Matka chłopca przeniosła się z mężem do Częstochowy dopiero w lutym 2023 roku. Wcześniej mieszkali w Olkuszu w województwie małopolskim. Policjanci wielokrotnie byli w domu rodziny, m.in. dlatego, że chłopiec kilka razy z niego uciekał. W listopadzie ubiegłego roku znaleziono go na przystanku autobusowym w Olkuszu w samej piżamie. Chłopiec trafił do szpitala, był wychłodzony. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Olkuszu trzy razy powiadamiał sąd rodzinny o zaniedbaniach wobec dzieci, które zaobserwował w rodzinie. W Olkuszu wdrożono procedurę Niebieskiej Karty, tamtejszy Sąd Rejonowy prowadził też postępowanie o umieszczenie dzieci w domu dziecka lub rodzinie zastępczej - dodał dziennik. Na podstawie wywiadu środowiskowego stwierdzono, że "rodzina Magdaleny B. był niewydolna wychowawczo". O przemocy i katowaniu dzieci nie wspomniano. "Gazeta Krakowska" donosi, że sąd w Olkuszu wydał w marcu tego roku postanowienie o ograniczeniu władzy rodzicielskiej Magdalenie B. i Dawidowi B. Kobieta jednak już nie mieszkała w Olkuszu - przeniosła się do Częstochowy. Dokumenty przekazano zaś do MOPS-u w Częstochowie.