Szczątki rakiety pod Bydgoszczą. Siewiera wskazuje "podstawową kwestię". "Sprawa trudna do wyjaśnienia"

- Większość komentarzy zaczyna się od tego, "dlaczego ten obiekt nie został strącony". Dla strącenia takiego obiektu kluczowe jest nawiązanie kontaktu wzrokowego pilota, przechwycenie. Warunki tamtego dnia były fatalne. Widoczność w północnej części Polski momentami sięgała dwustu metrów - powiedział w TVN24 Jacek Siewiera. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego mówił o rakiecie, która spadła pod Bydgoszczą.
Zobacz wideo 800+ i wyższa kwota wolna od podatku. Koalicja Obywatelska złożyła projekty ustaw do Sejmu

Szef BBN Jacek Siewiera podkreślił w "Faktach po faktach" TVN24, że w sprawie rosyjskiej rakiety, którą odnaleziono pod Bydgoszczą jest wiele niuansów i "dlatego ta sprawa jest tak trudna do wyjaśnienia". Jak mówił, "podstawową kwestią jest to, o czym meldował ministrowi Dowódca Operacyjny, o czym wiedział minister". - Bo informacja - zgodnie z oświadczeniem ministra Błaszczaka - dotyczy przekazania informacji o obiekcie zbliżającym się w stronę Polski, mogącym być rakietą, w dacie 16 grudnia, oraz informacja dotyczy zarejestrowania odbicia radarowego na stacjach radiolokacyjnych na terytorium Polski, które nie jest jednoznaczne z identyfikacją statku powietrznego czy obiektu będącego rakietą - mówił. Podkreślał, że "gdy wykrywana jest aktywność lotnictwa Federacji Rosyjskiej, tego typu informacje bardzo często przechodzą w sieci komunikacji sojuszniczej. Wówczas podnoszone są rzeczywiście gotowości środków obrony państw sojuszniczych".

Jacek Siewiera o incydencie z rakieta, która spadła pod Bydgoszczą

-  Tu trafiamy na pierwszą kluczową kwestię: sposób działania państwa będącego w stanie wojny a sposób działania państwa będącego w stanie pokoju. W stanie pokoju reagowanie jest zupełnie inne. W stanie wojny państwo ma uziemione lotnictwo cywilne, nie odbywa się lotniczy ruch cywilny i każde odbicie radarowe, które w tym okresie - od momentu podniesienia lotnictwa dalekiego zasięgu - znajdzie się w odbiciu radarowym, jest potencjalnym celem dla obrony przeciwlotniczej lub dla myśliwców - powiedział Siewiera i dodał, że "w państwie, które nie uczestniczy w konflikcie zbrojnym, do jakiegokolwiek działania konieczne jest przechwycenie, czyli wydanie komendy przechwycenia, poderwanie środków dyżurnych". Odwołując się do oświadczenia Mariusza Błaszczaka poinformował, że chodzi o "dwa myśliwce amerykańskie i polskie".

"Warunki były fatalne"

- Większość komentarzy zaczyna się od tego, "dlaczego ten obiekt nie został strącony". Dla strącenia takiego obiektu kluczowe jest nawiązanie kontaktu wzrokowego pilota, przechwycenie, bo warunki tamtego dnia były fatalne. Widoczność w północnej części Polski, momentami - przez oblodzenie i marznące mgły - sięgała dwustu metrów - powiedział szef BBN. - Na dwie, trzy, cztery stacje radarowe naziemne mamy dwie pary dyżurne, dwie amerykańskie. Każdy z tych samolotów ma swoją pokładową stację radarową, sięgającą na kilkadziesiąt kilometrów, (...), żaden z nich nie wykrywa celu, żaden z nich nie dokonuje przechwycenia - podkreślał. Dodał, że "można otworzyć ogień tylko do odbicia radarowego, ale to jest wbrew procedurom natowskim". 

Mówiąc o ewentualnych konsekwencjach personalnych incydentu pod Bydgoszczą, Siewiera podkreślił, że "jeśli ktoś popełnił błąd, poniesie odpowiedzialność". - Nie ma taryfy ulgowej - zapewnił. 

W czwartek narada w BBN

W czwartek odbędzie się narada w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Andrzej Duda zaprosił na nią wicepremiera i ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, ministra spraw zagranicznych Zbigniewa Raua, polskiego ambasadora przy NATO Tomasza Szatkowskiego oraz szefów Sztabu Generalnego Wojska Polskiego - generała Rajmunda Andrzejczaka i Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych - generała Dariusza Parylaka. "Narada odbędzie się w związku z przygotowaniami do szczytu NATO" - przekazał szef BBN na Twitterze.

Raport szefa MON

Wicepremier, minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak przekazał w ubiegłym tygodniu prezydentowi i premierowi raport z kontroli funkcjonowania Systemu Obrony Powietrznej. Raport jest szczegółową analizą dokumentów sprawozdawczych oraz oświadczeń dowódców i szefów służb specjalnych związanych ze znalezieniem szczątków obiektu w miejscowości Zamość pod Bydgoszczą. Przekazano, że wnioski raportu wyraźnie wskazują na zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych, który zgodnie z ustawami o obronie ojczyzny i ochronie granicy państwowej odpowiada za ochronę polskiej przestrzeni powietrznej. Z raportu wynika, że Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych zignorował sygnały Centrum Operacji Powietrznych - Dowództwa Komponentu Powietrznego o obecności niezidentyfikowanego obiektu w przestrzeni powietrznej Polski i nie poinformował o sytuacji odpowiednich służb, a także, że poinformował Szefa Sztabu Generalnego WP oraz Ministra Obrony Narodowej w sprawozdaniu operacyjnym, że 16 grudnia 2022 roku nie odnotowano naruszenia ani przekroczenia przestrzeni polskiej powietrznej oraz, że nie podjął skutecznych działań mających na celu wyjaśnienie okoliczności zdarzenia oraz ustalenie miejsca upadku niezidentyfikowanego obiektu powietrznego i nie uruchomił dyżurnych sił i środków z Wojsk Obrony Terytorialnej, co należy do jego kompetencji i nie wymaga zgody Ministra Obrony Narodowej. Ponadto w trakcie cyklicznych odpraw kierownictwa resortu obrony narodowej i sił zbrojnych nie meldował o żadnych negatywnych zdarzeniach w polskiej przestrzeni powietrznej w dniu 16 grudnia 2022 roku.

Więcej o: