Ostrzelano dom 8-letniego Kamila z Częstochowy. Policja objęła mieszkańców ochroną

Ktoś ostrzelał dom, w którym mieszkał 8-letni Kamil. Policja potwierdza, że do incydentu doszło w ubiegłym tygodniu. Prawdopodobnie użyto broni pneumatycznej. Sprawca jest poszukiwany.

O ostrzelaniu domu wujostwa skatowanego ośmioletniego chłopca przed weekendem informował "Fakt". Do zdarzenia doszło dzień po śmierci chłopca. - Do incydentu doszło w nocy z poniedziałku na wtorek tego tygodnia - mówiła w piątek asp. sztabowa Barbara Poznańska z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie. W poniedziałek 15 maja szerzej o sprawie pisze także "Gazeta Wyborcza". Dziennik podaje, że dom, w którym mieszkał ośmioletniego Kamil, został ostrzelany prawdopodobnie z broni pneumatycznej. Sprawca miał strzelać z samochodu od strony ul. Kosynierskiej. W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał. Policja zdecydowała się objąć mieszkańców ochroną - czytamy w "GW". Lokatorzy tymczasowo wyprowadzili się z mieszkania. 

Zobacz wideo Konwencja PiS-u w pigułce. Waloryzacja 500+, darmowe leki i autostrady

Śmierć 8-letniego Kamila z Częstochowy. Prokuratura chce zaostrzyć zarzuty

W sobotę 13 maja odbył się pogrzeb ośmioletniego Kamila z Częstochowy. Dziecko, które doznało rozległych poparzeń, zmarło po miesiącu walki o życie w szpitalu. Chłopiec został poparzony najprawdopodobniej 29 marca. Zarzuty w tej sprawie przedstawiono jego ojczymowi, 27-letniemu Dawidowi B. oraz 35-letniej matce, która przez kilka dni nie wezwała pomocy do cierpiącego dziecka. Mężczyzna usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa i znęcania się nad dzieckiem. Matka zaś podejrzana jest o narażenie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia zdrowia, a także pomocnictwo w znęcaniu się nad chłopcem. Obecnie prokuratura rozważa zmianę zarzutów - na zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem wobec ojczyma oraz pomocnictwo w zabójstwie wobec matki. 

Gehennę ośmiolatka przerwał jego biologiczny ojciec, który przyjechał do niego w odwiedziny. Kamil trafił do szpitala w Katowicach, gdzie lekarze walczyli o jego życie przez ponad miesiąc. Niestety chłopiec zmarł 8 maja. Informację o śmierci chłopca przekazało Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka. "Bezpośrednią przyczyną śmierci była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - napisano w oświadczeniu.

Lekarz o stanie Kamila w szpitalu. "Musiało to być duże cierpienie"

W rozmowie z TVN24 dr n. med. Andrzej Bulandra powiedział, że oparzenia obejmowały jedną czwartą powierzchni ciała dziecka. Podkreślił, że "to nie były oparzenia świeże, ale takie, które powstały jakiś czas wcześniej i nie były w sposób fachowy leczone". - Były brudne, zakażone, pokryte strupami - opisywał lekarz, który zajmował się ośmiolatkiem. Bulandra dodał, że zanim Kamil trafił pod fachową opiekę specjalistów, cierpiał z powodu ran na swoim ciele. - Na pewno tego typu oparzenia związane są z bardzo dużymi dolegliwościami bólowymi. Przez te parę dni od momentu oparzenia do przybycia do szpitala musiało to być duże cierpienie - przyznał. 

Więcej o: