Częstochowa wszystkim w Polsce kojarzy się chyba z jednym miejscem – Jasną Górą. Sam klasztor i otaczająca go zabudowa leży jednak na uboczu. Centrum położone jest na wschód. 200-tysięczne miasto jest tylko miastem powiatowym, chociaż jest większe od siedmiu stolic województw. Najlepsze czasy Częstochowy przypadają na lata PRL-u, kiedy stała się ważnym ośrodkiem przemysłowym. Mini ziemia obiecana przyciągała wielu ludzi z całego kraju. Największy zakład Huta Częstochowa – była jedną z największych hut stali w Polsce. Dziś niemal co trzeci mieszkaniec miasta jest seniorem. W granicach miasta leży też Stradom. To tam mieszkał Kamil.
Róg Piastowskiej i Sabinowskiej. Serce dzielnicy. Na schodach kapliczki portret chłopca przewiązany czarną wstążką. Sto metrów od budynku na Kosynierskiej 7. To w nim pod koniec marca doszło do tragedii. Poparzony Kamil cierpiał bez pomocy medycznej przez pięć dni, a na pogotowie zadzwonił dopiero jego biologiczny ojciec, któremu 3 kwietnia w końcu udało odwiedzić synów.
8-latek trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia w Katowicach. Lekarze przez ponad miesiąc walczyli o jego życie. Chłopiec zmarł 8 maja. Ojczym może zostać oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem, matce grozi zarzut pomocnictwa w zabójstwie.
Częstochowa. Na schodach kapliczki portret 8-letniego Kamila przewiązany czarną wstążką Bartłomiej Marcinkowski
"Woleli wyrzucić suchy chleb do śmieci niż mi dać"
Dziś w okolicy cicho i pustawo. Przemyka dwójka rowerzystów. – To tutaj mieszka ten z*eb – krzyczy jeden do drugiego i pokazuje palcem. Szukam sąsiadów. Na początek osiedlowa apteka. Farmaceutka na pytanie, czy któryś z członków rodziny Kamila przychodził tutaj, początkowo nie chce rozmawiać. Kiedy pytam, czy Magdalena B. mogła kupować maści, którymi podobno sama próbowała "leczyć" synka, kobieta nieco zmienia ton. Przyznaje, że nie kojarzy rodziny, a o całej sprawie dowiedziała się, dopiero gdy Kamila przetransportowano do szpitala.
Po drugiej stronie ulicy całodobowy sklep spożywczo-monopolowy. Sprzedawczyni opryskliwa. Bardziej rozmowna jest za to dwójka mężczyzn w średnim wieku. Udaje się zamienić kilka słów. – Nikt nic nie podejrzewał. Przecież gdyby na osiedlu ktoś o tym wiedział, to na pewno zrobiłby tam porządek – mówi jeden z nich. O Dawidzie B. nie wie zbyt wiele. O Magdalenie B. rzuca, że kobieta w przeszłości dziwnie się zachowywała. – Jakby była niespełna rozumu – twierdzi. Ale wątku nie ciągnie.
Za kapliczką widać zapuszczony skwer, tuż za nim niepozorna droga gruntowa zwana szumnie ulicą Kosynierską. Tam właśnie mieszkał Kamil. Przejeżdżałem tamtędy wiele razy autobusem i nigdy nie zakodowałem jej istnienia. Zapewne przez bujną roślinność, która przysłania uliczkę. Zauważam trzech mężczyzn kucających w ukryciu pomiędzy krzakami. Czy porozmawiają o rodzinie 8-latka? Jeden bardzo nieufny, drugi okazuje się moim dawnym sąsiadem. Rozmawiamy. I wtedy okazuje się, że trzeci z nich to starszy brat Dawida B. Nie chce, żeby podawać jego imię. Nie jest jednak tym bratem, który według ustaleń tabloidów miał być, wspólnie z ojczymem Kamila, zamieszany w utonięcie małej dziewczynki dwadzieścia lat temu.
– Jest nas w sumie piątka – czterech braci i siostra. Ona jest najstarsza, potem jestem ja, następnie dwójka braci, a Dawid jest najmłodszy – wyjaśnia mężczyzna. Twierdzi, że jest bezdomny, a do września 2020 roku odsiadywał wyrok. Dlatego nie było go na ślubie Dawida B. i Magdaleny B., który odbył się nieco wcześniej. Stosunki z bratem? – Nie rozmawialiśmy w ogóle. Mijaliśmy się tylko na ulicy, gdy mój brat szedł z tą swoją ostentacyjnie pod rączkę. Najczęściej wychodzili bez dzieci – stwierdza. Ze względu na to, że mężczyzna jest w kryzysie bezdomności, próbowałem się dowiedzieć, czy brat w jakikolwiek sposób mu pomagał. – A skąd. Powiem panu tak: oni woleli suchy chleb wyrzucić do śmieci niż mi go dać. W ogóle ich nie interesowało, co się ze mną dzieje, a sami żyli z zasiłków z MOPS-u i 500+ – uprzedza moje pytanie o to, z czego żyła rodzina.
Według informacji podanych przez Powiatowy Urząd Pracy w Częstochowie stopa bezrobocia w mieście w marcu 2023 roku wynosiła 3,5 procent, co daje lepszy wynik niż w skali kraju. Ale Częstochowa nie jest miastem, w którym dobrze się zarabia – średnie wynagrodzenie jest niższe niż w wielu innych miastach województwa śląskiego. Większość mieszkańców albo pracuje w przedsiębiorstwach średniej wielkości, albo w sklepach. O samym mieście nieraz mówi się z przekąsem, że jest "miastem marketów".
Częstochowa, ulica Kosynierska Bartłomiej Marcinkowski
"W nocy ktoś zaczął strzelać do ich okien z wiatrówki"
Pytam o matkę Kamila. Czy była osobą bardzo religijną? W sieci można znaleźć jej zdjęcie na tle powieszonego na ścianie wielkiego dywanu z Jezusem. Mężczyzna zaprzecza. Kobieta nie chodziła do kościoła, a na osiedlu nie utrzymywała z nikim bliższych kontaktów. – To nie była normalna osoba – dodał. I wylicza, kto mieszkał w socjalnym mieszkaniu przy Kosynierskiej - starsza siostra Aneta, mąż, Magdalena B., jej partner i dzieci. – Przedwczoraj w nocy ktoś przyjechał czarnym samochodem i zaczął strzelać do okien z wiatrówki. Wzięli się i od razu uciekli – opowiada jeden z mężczyzn. Pod koniec rozmowy brat Dawida B. stwierdza, że zasłużył on na najwyższy wymiar kary.
Na ścianie kamienicy wisi klepsydra z informacją o pogrzebie Kamila. Jedno z parterowych okien faktycznie wygląda na ostrzelane. Pod budynkiem starsza kobieta. Nie mieszka w tej okolicy, mówi, że specjalnie przyszła na spacer. Chwilę później z podwórka wychodzi patrol straży miejskiej. Szukam innych sąsiadów. Od brata Dawida B. dowiedziałem się, że na piętrze znajduje się lokalna meta, w której sprzedają nielegalny alkohol, tzw. ślepotkę. Otwierają się tylko jedne drzwi. Lokator szybko mnie zbył, mówiąc, że on tutaj przychodzi tylko spać, bo dużo pracuje. Po schodach wchodzi 13-letnia dziewczyna. Znała Kamila od zawsze i kiedyś często się ze sobą bawili. Jednak w ostatnim czasie chłopiec i jego rodzeństwo nie wychodzili już na podwórko. Jak mówi, w pewnym okresie Kamil bywał niegrzeczny. –Podobno rozrzucał noże po mieszkaniu – opowiada dziewczyna. Według niej rodzinie żyło się o wiele lepiej, gdy mieszkał z nimi biologiczny ojciec Kamila. – Dawid zażywał marihuanę. To było widać – stwierdza na koniec.
Częstochowa, ulica Kosynierska Bartłomiej Marcinkowski
"On częściej chodził naćpany niż pijany"
Jeszcze raz podwórko. W stronę ulicy Sabinowskiej. Do budynku obok wchodzi sąsiad. – Ja mam okna z drugiej strony, więc za dużo nie wiem. Zazwyczaj widywałem tylko Dawida B. i Magdalenę B. albo ją samą. Dzieci rzadko kiedy wychodziły na ulicę i prawie nie mówiły – twierdzi mężczyzna. Dodaje, że nazywał ich "Rodziną Addamsów". Potwierdza to, co powiedziała ich 13-letnia sąsiadka: – On częściej chodził naćpany niż pijany.
Ekspedientka z pobliskiego sklepu: – Chociaż pracuję tu dopiero od kilku miesięcy, to widywałam Magdalenę B. Wydawała mi się niezrównoważona psychicznie. Wchodziła do sklepu i była agresywna w stosunku do dzieci. Sama szukała problemu. Jednak nie widziałam, żeby któreś uderzyła – opowiada sprzedawczyni. Nie pamięta jednak, co kobieta zazwyczaj kupowała. – Dopiero po tej tragedii sobie o niej przypomniałam. Już wcześniej zwróciła moją uwagę, ale nie przyglądałam jej się jakoś szczególnie – podsumowuje.
Większość z pytanych przechodniów chętniej wypowiada się na temat Magdaleny B. niż Dawida B., wskazując, że jej zachowanie było niepokojące. W marcu wobec kobiety i jej męża olkuski sąd wydał postanowienia o ograniczeniu władzy rodzicielskiej. Jednak pracownicy częstochowskiego MOPS-u i kurator sądowy nie dopatrzyli się tam wcześniej niczego złego, poza biedą.
Częstochowa, ulica Kosynierska. Budynek, w którym mieszkał 8-letni Kamil Bartłomiej Marcinkowski
"Marsz sprawiedliwości" ulicami Częstochowy
Pogrzeb 8-letniego Kamila odbędzie się w sobotę o godzinie 13 na Cmentarzu Kule w Częstochowie. Dzień później w południe przez miasto przejdzie "marsz sprawiedliwości". Trasa została specjalnie ustalona - ludzie przejdą obok każdej z częstochowskich instytucji, które powinny były zareagować na dramat chłopca.