Gen. Koziej o rakiecie pod Bydgoszczą. "Mogliśmy ten fakt wykorzystać, a skorzystała tylko Rosja"

Katarzyna Rochowicz
- Mogliśmy ten niebezpieczny dla nas fakt wykorzystać w ramach NATO jako argument do zwiększenia obrony na wschodniej flance, a tego nie wykorzystaliśmy ze względów, podejrzewam, czysto propagandowych i wizerunkowych - stwierdził generał Stanisław Koziej, były szef BBN na antenie TVN24.
Zobacz wideo Morawska-Stanecka: Wypowiedzi Morawieckiego na temat kary śmierci to wykorzystywanie tragedii do zaostrzenia walki politycznej

Generał Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, był gościem "Faktów po Faktach" na antenie TVN24. Podczas programu dyskutowano na temat rakiety znalezionej w lesie pod Bydgoszczą oraz słów ministra obrony Mariusza Błaszczaka. Przypomnijmy: wicepremier stwierdził, że "dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków", nie informując ani jego, ani Rządowego Centrum Bezpieczeństwa i innych służb o szczątkach rakiety.

"Każdy normalny Polak uwierzy żołnierzowi RP, a nie żołnierzowi Kaczyńskiego"

- Nie przekonuje mnie interpretacja ministra obrony narodowej. Nie chce mi się wierzyć, żeby tak doświadczony żołnierz jak [Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych - red.] generał [Tomasz - red.] Piotrowski zachował się w ten sposób. To jest jedna z najbardziej bulwersujących historii wojskowych, z jakimi się ostatnio spotkałem, żeby rakieta wpadła na terytorium Polski, zginęła na kilka miesięcy i nikt się nią nie przejmował. Brzmi to bardzo niewiarygodnie - powiedział generał Stanisław Koziej. Jak dodał, "jest tu zbyt dużo sprzecznych informacji". - Gotów byłbym bardziej wierzyć żołnierzom, którzy działają w pewnych procedurach niż oświadczeniu polityka - stwierdził Koziej.

Wicemarszałek Senatu Michał Kamiński, drugi gość programu, stwierdził z kolei, że politycy obecnie "dokonują zamachu na polski mundur". - Każdy normalny Polak uwierzy żołnierzowi Rzeczpospolitej, a nie żołnierzowi Kaczyńskiego, jakim jest minister obrony narodowej - powiedział. Polityk został zapytany także, czy w zaistniałej sytuacji powinno się wezwać rosyjskiego ambasadora do polskiego MSZ. - To jest oczywiste dla każdego. Tyle, że jeśli zostanie wezwany teraz, to nie chciałbym być w roli żadnego polskiego urzędnika, bo ten dość podły rosyjski dyplomata na pewno będzie się ironicznie uśmiechał, gratulując odnalezienia rosyjskiej rakiety po pół roku jakiemuś polskiemu turyście - stwierdził Kamiński. 

Koziej: Mogliśmy ten fakt wykorzystać, ale nie wykorzystaliśmy ze względów wizerunkowych

Generał Koziej powiedział także, że system obrony powietrznej Polski stanowi "pewną zagadkę", ponieważ działamy w tym systemie we współpracy z NATO. - Zakładam, że to był przypadek i [rakieta - red.] wleciała w naszą przestrzeń. Ale na rozegraniu tego faktu skorzystała tylko Rosja: przekonała się, że jest dziura w systemie obrony powietrznej NATO-Polska, a przynajmniej na tym kierunku, gdzie ta rakieta leciała. A po drugie, że przez tyle czasu nikt jej nie znalazł. Mogliśmy ten niebezpieczny dla nas fakt wykorzystać w ramach Sojuszu [NATO - red.] na argumentację do zwiększenia obrony na wschodniej flance, a tego nie wykorzystaliśmy ze względów, podejrzewam, czysto propagandowych i wizerunkowych - stwierdził generał Koziej.

Więcej o: