Prawicowi politycy domagają się kary śmierci. Teolog: Wychodzi na to, że są hipokrytami

Katarzyna Rochowicz
- Premier Morawiecki i inni głoszący podobne poglądy publicznie sugerują w ten sposób, że nie znają aktualnych zasad doktryny katolickiej, co nie świadczyłoby o nich dobrze, bo powinni ją znać, skoro występują publicznie, deklarując się jako osoby wierzące. Albo też nie chcą jej uznać, co jest pewnym problemem, jeśli przyznają się publicznie do katolicyzmu - powiedział w rozmowie z Gazeta.pl dr Sebastian Duda, teolog i filozof, członek redakcji "Więzi".
Zobacz wideo Morawska-Stanecka: Wypowiedzi Morawieckiego na temat kary śmierci to wykorzystywanie tragedii do zaostrzenia walki politycznej

Premier Mateusz Morawiecki deklaruje się jako osoba wierząca. Tymczasem podczas środowej konferencji prasowej stwierdził, że "osobiście jest zwolennikiem kary śmierci" biorąc pod uwagę sprawę tragicznej śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Teolog dr Sebastian Duda, publicysta takich tytułów jak "Newsweek Polska" czy "Przegląd Powszechny", zauważa w rozmowie z Gazeta.pl, że jest to sprzeczne z doktryną katolicką. - Moja ocena słów premiera Morawieckiego jest oparta na konfuzji, najoględniej mówiąc. Jeżeli premier i inni politycy Prawa i Sprawiedliwości, a także ugrupowań takich jak Suwerenna Polska czy Konfederacja, tak bardzo przyznają się do katolicyzmu, to przecież powinni mieć świadomość, że obowiązuje ich obecna wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła w sprawie kary śmierci - mówi.

Jak podkreśla, odkąd kilka lat temu nastąpiła zmiana w Katechizmie (papież Franciszek w 2018 roku uznał, że kary śmierci nie da się usprawiedliwić na gruncie chrześcijańskim), to nie można już dłużej odwoływać się bez zastrzeżeń do wykładni dawniejszych. - Dlatego deklaracja premiera Morawieckiego jest ryzykowna. On i inni głoszący podobne poglądy publicznie sugerują w ten sposób, że nie znają aktualnych zasad doktryny katolickiej, co nie świadczyłoby o nich dobrze, bo powinni ją znać, skoro występują publicznie, deklarując się jako osoby wierzące. Albo też nie chcą jej uznać, co jest pewnym problemem, jeśli przyznają się publicznie do katolicyzmu - wychodzi na to, że są heterodoksami bądź hipokrytami - mówi nam teolog.

Przywrócenie kary śmierci. Politycy chcą zemsty na oprawcach

Duda zauważa, że osoby, które przyznają się publicznie do przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego, nie powinni się za takowych deklarować, "jeśli w wyrażanych przez siebie opiniach występują przeciw aktualnie obowiązującej doktrynie katolickiej i nie dają dobrej argumentacji dla takiej właśnie postawy". - Jeżeli obecny papież uznał, że kara śmierci jest nie do pogodzenia z doktryną katolicką, to mimo wszystko deklaracje polityków katolików przeciwstawiających się tej tezie powinny być poparte wyjaśnieniami, jak rozumieją swój katolicyzm? Dlatego, że nie można powoływać się jedynie na argumenty z przeszłości, trzeba odnieść się również do obecnej doktryny i argumentować, czemu występuje się przeciwko niej. To byłoby dużo uczciwsze - podkreśla teolog. Jak dodaje, premier deklaruje, że jest katolikiem, a więc "tym bardziej oczekujemy od niego odniesienia się do zasad katolickich". Obecne deklaracje premiera sugerują, że traktuje on wybiórczo pewne zasady wiary chrześcijańskiej. 

Zbigniew Ziobro, Mateusz Morawiecki Politycy chcą kary śmierci. Prof. Kruszyński: Oburzenie i element kampanii

Zapytaliśmy, czym w takim razie kierują się politycy deklarujący się jako osoby katolickie, domagając się przywrócenia kary śmierci. Czy są to wyłącznie puste deklaracje, które mają ukontentować społeczeństwo w roku wyborczym?

Zdaniem eksperta, u polityków obecnie dominuje emocjonalne pragnienie odwetu, zemsty na oprawcach dzieci. - Tymczasem w katolicyzmie w przeszłości wypracowano argumentację na rzecz stosowania kary głównej [śmierci - red]. Często np. zestawiano karę śmierci z zabójstwem w obronie własnej. Kara śmierci byłaby w związku z tym swojego rodzaju obroną własną na poziomie społecznym: eliminujemy osoby, które są zagrożeniem i mogą dokonywać ewentualnych dalszych zbrodni w naszej społeczności. Premier Morawiecki na taką interpretację się jednak teraz nie powołuje - zauważa. Jak dodaje, politycy, którzy są za wprowadzeniem kary śmierci, chcą jej, ponieważ zbrodnia jest tak odrażająca, że domaga się zemsty, która jest przedstawiana jako wymierzenie sprawiedliwości. - To jest bardzo niedobre, bo bazuje przede wszystkim na emocjach. Jeżeli politycy mówią w ten sposób publicznie, a jednocześnie deklarują swoje przywiązanie do wiary chrześcijańskiej, jest to także nieuczciwe - dodaje.

Premier opiera się na emocjach. Tymczasem wyborcy często nie są świadomi sprzeczności w politycznych deklaracjach

- Przede wszystkim nie zostało teraz jasno powiedziane, jak Morawiecki et consortes [i inni podzielający jego zdanie - red.] wyobrażają sobie wprowadzenie kary głównej w obecnej sytuacji, biorąc zobowiązania państwa polskiego wobec Unii Europejskiej, a także zobowiązana polityków katolików wobec aktualnej doktryny Kościoła, w której nie ma miejsca na karę śmierci - stwierdza. Jak podsumowuje teolog Sebastian Duda, wielu wyborców nie jest świadomych, że takie publiczne deklaracje niosą z sobą takie wewnętrzne sprzeczności. - Jednak premier w tych wypowiedziach bazuje na emocjach, a nie przytacza szerszej argumentacji, bo wie, że obecnie wielu ludzi jest poruszonych i pragnie odwetu - mówi.

Więcej o: