Premier Mateusz Morawiecki deklaruje się jako osoba wierząca. Tymczasem podczas środowej konferencji prasowej stwierdził, że "osobiście jest zwolennikiem kary śmierci" biorąc pod uwagę sprawę tragicznej śmierci 8-letniego Kamila z Częstochowy. Teolog dr Sebastian Duda, publicysta takich tytułów jak "Newsweek Polska" czy "Przegląd Powszechny", zauważa w rozmowie z Gazeta.pl, że jest to sprzeczne z doktryną katolicką. - Moja ocena słów premiera Morawieckiego jest oparta na konfuzji, najoględniej mówiąc. Jeżeli premier i inni politycy Prawa i Sprawiedliwości, a także ugrupowań takich jak Suwerenna Polska czy Konfederacja, tak bardzo przyznają się do katolicyzmu, to przecież powinni mieć świadomość, że obowiązuje ich obecna wykładnia Urzędu Nauczycielskiego Kościoła w sprawie kary śmierci - mówi.
Jak podkreśla, odkąd kilka lat temu nastąpiła zmiana w Katechizmie (papież Franciszek w 2018 roku uznał, że kary śmierci nie da się usprawiedliwić na gruncie chrześcijańskim), to nie można już dłużej odwoływać się bez zastrzeżeń do wykładni dawniejszych. - Dlatego deklaracja premiera Morawieckiego jest ryzykowna. On i inni głoszący podobne poglądy publicznie sugerują w ten sposób, że nie znają aktualnych zasad doktryny katolickiej, co nie świadczyłoby o nich dobrze, bo powinni ją znać, skoro występują publicznie, deklarując się jako osoby wierzące. Albo też nie chcą jej uznać, co jest pewnym problemem, jeśli przyznają się publicznie do katolicyzmu - wychodzi na to, że są heterodoksami bądź hipokrytami - mówi nam teolog.
Duda zauważa, że osoby, które przyznają się publicznie do przynależności do Kościoła rzymskokatolickiego, nie powinni się za takowych deklarować, "jeśli w wyrażanych przez siebie opiniach występują przeciw aktualnie obowiązującej doktrynie katolickiej i nie dają dobrej argumentacji dla takiej właśnie postawy". - Jeżeli obecny papież uznał, że kara śmierci jest nie do pogodzenia z doktryną katolicką, to mimo wszystko deklaracje polityków katolików przeciwstawiających się tej tezie powinny być poparte wyjaśnieniami, jak rozumieją swój katolicyzm? Dlatego, że nie można powoływać się jedynie na argumenty z przeszłości, trzeba odnieść się również do obecnej doktryny i argumentować, czemu występuje się przeciwko niej. To byłoby dużo uczciwsze - podkreśla teolog. Jak dodaje, premier deklaruje, że jest katolikiem, a więc "tym bardziej oczekujemy od niego odniesienia się do zasad katolickich". Obecne deklaracje premiera sugerują, że traktuje on wybiórczo pewne zasady wiary chrześcijańskiej.
Zapytaliśmy, czym w takim razie kierują się politycy deklarujący się jako osoby katolickie, domagając się przywrócenia kary śmierci. Czy są to wyłącznie puste deklaracje, które mają ukontentować społeczeństwo w roku wyborczym?
Zdaniem eksperta, u polityków obecnie dominuje emocjonalne pragnienie odwetu, zemsty na oprawcach dzieci. - Tymczasem w katolicyzmie w przeszłości wypracowano argumentację na rzecz stosowania kary głównej [śmierci - red]. Często np. zestawiano karę śmierci z zabójstwem w obronie własnej. Kara śmierci byłaby w związku z tym swojego rodzaju obroną własną na poziomie społecznym: eliminujemy osoby, które są zagrożeniem i mogą dokonywać ewentualnych dalszych zbrodni w naszej społeczności. Premier Morawiecki na taką interpretację się jednak teraz nie powołuje - zauważa. Jak dodaje, politycy, którzy są za wprowadzeniem kary śmierci, chcą jej, ponieważ zbrodnia jest tak odrażająca, że domaga się zemsty, która jest przedstawiana jako wymierzenie sprawiedliwości. - To jest bardzo niedobre, bo bazuje przede wszystkim na emocjach. Jeżeli politycy mówią w ten sposób publicznie, a jednocześnie deklarują swoje przywiązanie do wiary chrześcijańskiej, jest to także nieuczciwe - dodaje.
- Przede wszystkim nie zostało teraz jasno powiedziane, jak Morawiecki et consortes [i inni podzielający jego zdanie - red.] wyobrażają sobie wprowadzenie kary głównej w obecnej sytuacji, biorąc zobowiązania państwa polskiego wobec Unii Europejskiej, a także zobowiązana polityków katolików wobec aktualnej doktryny Kościoła, w której nie ma miejsca na karę śmierci - stwierdza. Jak podsumowuje teolog Sebastian Duda, wielu wyborców nie jest świadomych, że takie publiczne deklaracje niosą z sobą takie wewnętrzne sprzeczności. - Jednak premier w tych wypowiedziach bazuje na emocjach, a nie przytacza szerszej argumentacji, bo wie, że obecnie wielu ludzi jest poruszonych i pragnie odwetu - mówi.