Sprawa śmierci Kamila z Częstochowy. Pracownicy MOPS boją się skali hejtu

Nie milkną echa śmierci Kamila z Częstochowy, który zmarł w poniedziałek rano w szpitalu w Katowicach. Wcześniej był katowany przez ojczyma. Pracownicy MOPS zapewniają, że zrobili w tej sprawie "wszystko, co mogli", a teraz sami są ofiarami hejtu. - Słyszymy, że to my powinniśmy leżeć tam, gdzie leży Kamilek - mówi w rozmowie z Onetem dyrektorka MOPS w Częstochowie.

Ośmioletni Kamil trafił do szpitala w Katowicach w poniedziałek 3 kwietnia po tym, jak dziecko odwiedził jego biologiczny ojciec i odkrył, że chłopiec ma rozległe poparzenia. Do nich miało dojść najpewniej 29 marca, ponieważ następnego dnia dziecko nie zjawiło się w szkole, a 35-letnia matka Kamila powiedziała wychowawcy, że chłopiec oparzył się wrzątkiem z herbaty. Lekarze z Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II walczyli o życie Kamila przez miesiąc. W poniedziałek 8 maja poinformowali o jego śmierci. 

Pracownicy socjalni w Częstochowie i Olkuszu - gdzie przez chwilę mieszkała rodzina - zapewniają w rozmowie z Onetem, że zrobili w tej sprawie "wszystko, co mogli". Teraz sami są ofiarami hejtu.

Od rzecznika olkuskiego ratusza Michała Latosa dziennikarze portalu usłyszeli, że zarzuty o rzekomych zaniedbaniach ze strony olkuskich pracowników opieki społecznej bardzo ich zabolały, bo ''robili dla tej rodziny "więcej niż ustawa przewiduje".

- Mogę zapewnić, że nasi pracownicy zrobili w tej sprawie wszystko, co było w naszych kompetencjach. Byliśmy w kontakcie ze szkołą Kamila, z policją, z sądem, z kuratorem - mówi Onetowi Małgorzata Mruszczyk, dyrektorka MOPS w Częstochowie.

Zobacz wideo Morawiecki: Jestem zwolennikiem przywrócenia kary śmierci

- Jesteśmy porażeni bestialstwem, jakiego dopuścił się Dawid B., ale niestety, to co zrobił, odbija się także na nas, pracownikach socjalnych. Słyszymy, że to my powinniśmy leżeć tam, gdzie leży Kamilek - dodała dyrektorka MOPS w Częstochowie. 

Mruszczyk przekazała ponadto, że sprawę gróźb kierowanych w wiadomościach prywatnych, e-mailach czy za pośrednictwem telefonu do pracowników częstochowskiego MOPS-u bada już tamtejsza policja. Dyrekcja zapowiada także zgłoszenie sprawy do prokuratury. - Boję się o siebie i swoich pracowników, bo skala hejtu, jaka się na nas wylewa, jest ogromna - uważa kobieta.

Prokuratura zmieni zarzuty dla ojczyma Kamila. "Siłą zabrał dziecko pod prysznic, rozebrał i polewał wrzącą wodą"

W środę 10 maja prokuratura zapowiedziała zmianę zarzutów wobec Dawida B. i Magdaleny B. - W toku dotychczas przeprowadzonych czynności w postępowaniu bezsprzecznie ustalono, że 29 marca 2023 r. ojczym dziecka Dawid B. siłą zabrał dziecko pod prysznic, rozebrał i polewał wrzącą wodą, rzucał nim na podłogę oraz uderzał prysznicem, a następnie zabrał do kuchni, gdzie rzucił o rozgrzany piec węglowy - powiedział prok. Krzysztof Sierak. Przez pięć dni nikt nie udzielił chłopcu pomocy. W związku z nowymi ustaleniami śledczych, zarzuty wobec ojczyma zostaną zmienione na dokonanie zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, a wobec matki rozważane jest uzupełnienie zarzutu o pomocnictwo w zabójstwie.

Prokuratura wcześniej zarzuciła 27-letniemu Dawidowi B., że 29 marca próbował pozbawić życia swojego pasierba, polewając dziecko wrzątkiem i rzucając go na rozgrzany piec węglowy. W ten sposób u Kamila doszło do ciężkich obrażeń ciała - oparzenia głowy, kończyn i klatki piersiowej. Zarzucono mu także znęcanie się nad dzieckiem ze szczególnym okrucieństwem. Dawid B. miał bić i kopać Kamila po całym ciele, przypalać go papierosami i doprowadzić u małoletniego do licznych złamań kończyn i oparzeń. 

35-letnia Magdalen B. na ten moment usłyszała zarzut narażenia dziecka na na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenia pomocnictwa mężowi w znęcaniu się nad chłopcem, poprzez brak reakcji na zachowanie męża i nieudzielenie dziecku pomocy. Podejrzani przyznali do tak stawianych im zarzutów.

Więcej o: