Politycy o śmierci 8-letniego Kamila. Komisje śledcze, kara śmierci i obrzucanie się błotem

Śmierć 8-letniego Kamila podsyciła polityczne spory w sprawie ochrony dzieci w Polsce. Politycy przerzucają się odpowiedzialnością w sprawie. Niektórzy domagają się utworzenia komisji śledczej, inni chcą wprowadzenia kary śmierci.

Na śmierć Kamila z Częstochowy błyskawicznie zareagowali politycy różnych opcji politycznych. Jako pierwszy głos zabrał Zbigniew Ziobro, który domagał się, aby doszło do ''natychmiastowej zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem".

Chwilę później pisał także: "Nie ma słów, które oddadzą ogrom tragedii 8-letniego Kamilka z Częstochowy. Nie ma też w Polsce adekwatnej kary za tę potworną zbrodnię. Poleciłem zmianę oceny zarzucanego sprawcy czynu, z usiłowania zabójstwa na zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Za tak bestialską zbrodnię na bezbronnym dziecku powinna zapaść najsurowsza kara. Niestety, w Polsce mamy tylko dożywocie…". 

Tego samego dnia do tragedii odniósł się szef rządu Mateusz Morawiecki. Premier zapewnił, że rząd zrobi wszystko, by procedury nadzoru, wsparcia i opieki ochrony najmłodszych w Polsce były jak najlepsze. We wtorek również szef MEiN był pytany o śmierć ośmiolatka. Przemysław Czarnek przekonywał, że szkoła, do której uczęszczał "zachowała się w porządku", a system edukacji "nie jest niczemu winien".

Na Twitterze również nie milkną głosy kolejnych parlamentarzystów Zjednoczonej Prawicy. "Opozycja od zawsze bała się zaostrzenia kar dla zwyrodnialców. W tym PO, Lewica i Polska 2050 były zjednoczone. Surowsze kary nazywali "populizmem penalnym". Dziś widzimy efekty pobłażliwego prawa. Bezwzględne dożywocie to oczywistość, czas na rzetelną debatę o karze śmierci" - pisze Marcin Romanowski z Solidarnej Polski.

"Nie ma zgody na krzywdę dzieci i takie tragedie jak śmierć 8-letniego Kamila. Uzgodniliśmy z Adamem Niedzielskim, że spółki Skarbu Państwa wesprą instytucje, które zajmują się pomocą psychologiczną i psychiatryczną dla ofiar przemocy" - dodaje z kolei Jacek Sasin. 

Posłanka Teresa Wargocka, którą cytuje WP, podkreśla, że PiS w tym roku zmieniło ustawę o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. - Jako jeden z niewielu krajów wprowadziliśmy nakaz opuszczenia mieszkania przez sprawcę przemocy, bez żadnej procedury sądowej, tylko decyzją policjanta. Jeśli sąsiedzi i członkowie rodziny zareagowaliby na tę tragedię w sposób bezpośredni i zawiadomili policję, to my wprowadziliśmy przepis prawa, który nakazałby oprawcy opuścić mieszkanie natychmiast i zabezpieczyć rodzinę - wskazuje parlamentarzystka formacji rządzącej.

- Politycy, zwłaszcza opozycji, próbują tę sytuację wykorzystywać politycznie i nie wyciągają z tego żadnych konkretnych wniosków - mówił we wtorek wieczorem rzecznik PiS Rafał Bochenek.

Poseł Polski 2050 chce komisji śledczej ws. 8-letniego Kamila. Posłanki opozycji przeciwne

Także po stronie opozycji sprawa śmierci dziecka wywołała burzliwą debatę. We wtorek w Sejmie posłanki opozycji zorganizowały konferencję prasową, na której domagały się dymisji Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka i interwencji w tej sprawie ze strony posłanek Zjednoczonej Prawicy. Polityczki przekonywały, że przez ostatnie lata wysyłały pisma do Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej w związku z niewydolnością systemu ochrony dzieci.

Jak dodały, od miesięcy walczyły o wprowadzenie systemu sprawdzania przypadków pobić dzieci, wzorem brytyjskiego systemu. -  W tej samej sprawie pisaliśmy do Rzecznika Praw Dziecka. Interweniowaliśmy w Kancelarii Prezydenta. Dlatego dziś pełna odpowiedzialność za tę tragedię leży po stronie obozu rządzącego - mówiła Monika Rosa z Koalicji Obywatelskiej. 

"W Polsce mamy systemową bierności przeciwdziałania krzywdzeniu dzieci! Posłanki Lewicy i KO wspólnie działamy na rzecz ochrony dzieci. Przed przemocą, a nawet śmiercią, a nie wymyślonymi ideologiami. Domagamy się min. systemu analizy śmiertelnych przypadków krzywdzenia dzieci" - apelowała na Twitterze Monika Falej z Lewicy.

Tymczasem poseł Polski 2050 Szymona Hołowni Mirosław Suchoń zaproponował na Twitterze powołanie komisji śledczej ws. śmierci 8-letniego Kamila.

Jak pisze Wirtualna Polska, propozycji tej sprzeciwiają się nawet koleżanki i koledzy partyjni posła Suchonia. Pomysł krytykują również inne przedstawicielki opozycji. - Czy powołać komisję śledczą? Nie epatujmy śmiercią konkretnego dziecka. Po prostu mówmy, że system nie działa. I że nie ma w nim żadnych bezpieczników - powiedziała portalowi Anna Kucharska-Dziedzic z klubu Lewicy.

"Środki z Funduszu Sprawiedliwości można by przeznaczyć na ośrodki interwencyjne"

Do tragicznej śmierci Kamila odniosła się w komentarzu dla "Rzeczpospolitej" dziennikarka i publicystka Zuzanna Dąbrowska. W jej ocenie Zbigniew Ziobro, pisząc o karze śmierci, stara się rozegrać dramatyczne wydarzenia dla własnych celów. Jak uważa, Ziobro za brak kary śmierci w Polsce próbuje winić Unię Europejską. "O to właśnie chodzi ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze. Chce wykorzystać sytuację i konsekwentnie sączyć antyeuropejską propagandę swojej 'suwerennej' partii. W obywatelach ma się zagnieździć przekonanie, że 'niestety' nie mamy kary śmierci, bo przeszkadza Unia" - zauważa.

Jak podkreśla, mimo przetrwania instytucji Niebieskiej karty, policjanci także nie są zachęcani do "wtrącania się" w rodzinne dramaty rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami. "Dla przykładu, w Niemczech każdy regularny patrol policji dysponuje wszystkimi adresami rodzin, w których dochodziło do przemocy domowej i tak organizuje trasę patrolu, by systematycznie nadzorować sytuację. No, ale przecież nie będziemy się uczyć od Niemców… My po fakcie będziemy karać osoby, które powinny bardziej się postarać" - stwierdza dziennikarka. "Można by też z Funduszu Sprawiedliwości przeznaczyć pieniądze na ośrodki interwencyjne i lepsze finansowanie służb socjalnych. Można by wdrożyć procedury i przeszkolić nauczycieli. Może wtedy Kamilek dostałby szansę. Ale łatwiej utyskiwać nad brakiem kary śmierci, szczególnie podczas kampanii wyborczej" - dodaje.

Jak przypominała ostatnio gazeta, tylko 34 proc. środków Funduszu Sprawiedliwości, który wynosił ponad 681 mln zł, w latach 2018–2020 było przeznaczone na bezpośrednią pomoc ofiarom, a zaledwie 4 proc. na pomoc postpenitencjarną. Ponad 60 proc. poszło na cele niezwiązane z Funduszem. To wnioski z raportu, który opublikowała w czwartek Najwyższa Izba Kontroli.

Więcej o: