Kamil na zdjęciach ze szkoły miał siniaki i brudne ubranie. Czarnek: To nie nauczyciele go zmaltretowali

"Na zdjęciu Kamil w szkole - ma posiniaczoną buzię, złamaną rękę, brudne ubranie. Szkoła uwierzyła dorosłej patologii, że dzieciak się potknął" - zwraca uwagę dziennikarka Polsatu News Agnieszka Gozdyra. Wcześniej szef MEiN zapewniał, że szkoła zachowała się w porządku i to nie nie ''nauczyciele zmaltretowali Kamila".

Pod koniec marca ośmioletni Kamil z Częstochowy został pobity i oblany wrzątkiem przez swojego ojczyma. Miał poparzone 25 procent powierzchni ciała. Przez kilka dni nikt nie wezwał pogotowia ratunkowego. Na początku kwietnia chłopiec z rozległymi poparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn, a także z licznymi nieleczonymi złamaniami trafił do szpitala. W poniedziałek Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach poinformowało o tym, że dziecko zmarło.

Już wcześniej oprawca ośmiolatka znęcał się nad nim, lecz szkoła w żaden sposób nie zareagowała na sygnały świadczące o przemocy. W sieci pojawiły się zdjęcia ze strony placówki, na których Kamil ma siniaki i złamaną rękę. Ma na sobie też brudne ubranie.

"Na zdjęciu Kamil w szkole - ma posiniaczoną buzię, złamaną rękę, brudne ubranie. Szkoła uwierzyła dorosłej patologii, że dzieciak się potknął. Dla szkoły sprawa zakończyła się na podpisaniu oświadczenia przez opiekunów. Potem nauczyciele wracali do swoich domów i - nie myśleli o Kamilku? Myśleli, ale machali ręką? Liczyli, że chłopak przeżyje? Nie przeżył" - pisze w mediach społecznościowych dziennikarka Polsat News Agnieszka Gozdyra.

"Odkąd pamiętam, co jakiś czas my, dziennikarze, opowiadamy historie o zakatowanych dzieciach. Za każdym razem jest ten sam schemat. Nikt nic nie widział, może czasem, wie pani, dzieciak zapłakał, ale gdzie nie płaczą, wie pani, jakie są dzieci, a tak w ogóle zadbany był, do szkoły chodził, głodny nie był. Za każdym razem opieka społeczna nie stwierdza zaniedbań. Po prostu jednego dnia dzieciak jest czysty, nakarmiony, z suchą pieluchą, nic mu się nie dzieje, a dzień później ktoś znajduje tego samego dzieciaka martwego lub skatowanego, ze starymi siniakami, złamaniami i śladami wielomiesięcznego przypalania petami. Czary. No nie. Nie czary" - kontynuuje.

Zobacz wideo

"System nie działa od lat. Źle opłacani pracownicy socjalni, pracujący od-do, źle opłacani nauczyciele, na to wszystko nakłada się obojętność i najzwyklejsza ludzka przyzwoitość, która nie powinna pozwolić zostawić tego dzieciaka samego, bez względu na marne zarobki tych, którzy mieli obowiązek zareagować" - podsumowuje Gozdyra.

Przemysław Czarnek broni szkoły Kamila: Zachowała się w porządku

Wcześniej do sprawy na antenie Radia ZET odniósł się minister edukacji Przemysław Czarnek. - Nie mam najmniejszej wątpliwości, że w pierwszej kolejności zawiniła patologiczna sytuacja w rodzinie. Dlaczego nie reagowali: najbliżsi, sąsiedzi, służby opieki nad rodziną, służby miejskie? Ja nie znam odpowiedzi - powiedział. Jak dodał, szkoła specjalna, do której uczęszczał chłopiec, podlega prezydentowi miasta.

- Kuratorium miesiąc temu, kiedy sprawa wyszła na jaw, kiedy zostało poinformowane przez media i dyrekcję, przeprowadziło kontrolę doraźną. Wynika z niej, że szkoła zachowała się w porządku - na wszystkie przejawy patologiczne reagowała, informowała służby miejskie opieki społecznej. Z protokołu kontroli wynika, że były dwie sytuacje w marcu, kiedy dziecko skarżyło się na ból ręki. Matka zabrała do lekarza, a następnego dnia przyprowadziła z ręką w gipsie - zaznaczył polityk. - Z protokołu kontroli wynika, że zachowanie dziecka było standardowe, nic się nie działo z dzieckiem. Dopiero w marcu tego roku i w kwietniu, kiedy matka zgłosiła, że dziecko się poparzyło. Dyrektor szkoły podlegającej prezydentowi Częstochowy zareagował - stwierdził Przemysław Czarnek.

Czarnek po śmierci 8-letniego Kamila: Szkoła zachowała się w porządku Czarnek po śmierci 8-letniego Kamila: Szkoła zachowała się w porządku

Jak przekonywał, to nie system edukacji odpowiada za to, że Kamil żył w patologicznej sytuacji, która ze zdrową rodziną nie ma nic wspólnego. W jego ocenie kurator oświaty nadzoruje oświatę, a nie rodzinę i nie zajmuje się patologią rodzinną. Dopytywany o to, czy ta sytuacja nie skłania do rozważenia, czy nauczyciele nie powinni być przeszkoleni, Czarnek odparł: 

Na litość boską, rozumiem emocje, ale to nie nauczyciele zmaltretowali Kamilka. (...). A być może trzeba zadbać o to, by wrócić do wartości rodziny, nie walczyć z rodziną, naprawiać rodzinę, odeprzeć atak na rodzinę. Bo pierwszym czynnikiem jest patologia rodziny. Dlaczego trwa atak na rodzinę? Dlaczego trwa atak na wartości chrześcijańskie? Dlaczego trwa atak na wartości, które rządzą społeczeństwem od wieków? Dlaczego jest zohydzanie religii? To odpowiedź na pytanie, a nie nauczyciele. Oni znakomicie pracują w szkołach specjalnych.

- Dlaczego pan - zwrócił się do dziennikarza Radia ZET - wiąże system edukacji z patologią w tej rodzinie? Wrażliwość jest absolutnie duża i jestem przekonany, że nauczyciele również ją okazywali.

Pilne Wypadek polskiego autokaru na autostradzie w Niemczech. Media: Wielu rannych

Więcej o: