We wtorek w Porannej Rozmowie Gazeta.pl były rzecznik praw dziecka Marek Michalak mówił o śmierci ośmioletniego Kamila z Częstochowy. - Miejmy świadomość, że to nie był chłopiec, który żył na bezludnej wyspie. To dziecko, dokoła którego była najbliższa rodzina, dalsza rodzina, znajomi, sąsiedzi, chodził do szkoły, jego sprawy rozpatrywały różne organy w imieniu państwa - mówił gość Karoliny Hytrek-Prosieckiej. - Jeśli miałbym tu patrzeć na rolę państwa, to państwo nie tworzy klimatu walki z przemocą wobec dzieci i różne wypowiedzi osób znaczących w państwie relatywizujące problem przemocy mniejszej czy większej - dodał, podkreślając:
Ale pamiętajmy: nie ma dobrej przemocy. Zanim zacznie się ta większa, to zaczyna się zazwyczaj od słowa, później jest lekka forma, czyli ten klaps, ale pamiętajmy: klaps jest uderzeniem, to nie jest coś, o czym możemy powiedzieć, że jest dla dobra dziecka. Klaps nigdy nie jest dla dobra dziecka. Janusz Korczak mówił, że kto uderza dziecko - czyli już daje klapsa - jest jego oprawcą. Te słowa można przełożyć na to, co się wydarzyło, bo wokół Kamila byli oprawcy - ci bezpośredni i pośredni, którzy nie uwierzyli w jego skargi, którzy nie zabezpieczyli jego dobra.
Marek Michalak dopytywany był o to, jak w sytuacji, kiedy Kamil przychodził do szkoły z siniakami czy złamaną ręką, można było nie zareagować. - To jest bardzo trudne do wyobrażenia sobie, bo tutaj doszło do tragedii i to tragedii, którą można było przewidzieć. Tego typu objawy były do zauważenia - powiedział. Jak dodał, potrzebne są zmiany systemowe. - To są rzeczy, które są grzechem zaniedbania. Cały czas nie mamy w Polsce narodowej strategii walki z przemocą wobec dzieci, o którą apelowałem jeszcze jako rzecznik. Ówczesna premier Beata Szydło odpowiadała mi wtedy, że mamy tak dobre przepisy, że nie musimy takich rzeczy wprowadzać - wyjaśnił. - Elementem tej strategii powinna być ustawa analizująca śmiertelne przypadki krzywdzenia dzieci. To naprawdę bardzo potrzebne, bo na bazie tych tragedii powinniśmy wyciągać wnioski, żeby do nich nie dochodziło w przyszłości - podkreślił. - Winni powinni oczywiście ponieść konsekwencje, ale to za mało. Jak ja słyszę, że będziemy tylko podwyższać kary, to nie przywróci życia dziecku i nie ochroni kolejnych dzieci. Ale na pewno uchroniłoby wskazanie dziesięciu wniosków, które od razu byłyby wdrożone w życie i przekazane do służb, które tam na dole realizują obowiązki - dodał.
Były Rzecznik Praw Dziecka stwierdził także: - Mam wrażenie, że pozycja dziecka dziś nie jest pozycją na piedestale. Kiedy słyszymy z ust ministra, że rodzina jest święta, nawet kiedy bije dzieci, to jaki to jest sygnał? Że można bić dzieci. Że nieważne jest dobro jednostki, ważna jest ta grupa.
Według gościa Porannej Rozmowy skala przemocy wobec dzieci jest w Polsce większa niż przed kilku laty. - Do 2018 roku Rzecznik Praw Dziecka zlecał badanie w zakresie kar cielesnych wobec dzieci, ich skutków, przyzwolenia. Mieliśmy każdego roku porównawcze kampanie i mogliśmy zobaczyć, czy coś się zmienia. Od 2019 roku tego nie mamy i to jest problem, bo to jest takie myślenie, że jak o czymś nie wiemy, jak o tym głośno nie mówimy, to tego nie ma - powiedział Marek Michalak. - Musimy wiedzieć, (...) żeby dokonywać właściwych zmian. Bo wyjść na konferencję prasową i krzyknąć jakieś lotne hasło "Chrońmy dzieci" - to nie jest trudne. Trudne jest zaprojektowanie, wdrożenie i bycie konsekwentnym w działaniu na rzecz rozwiązania problemu - stwierdził.
Pod koniec marca ośmioletni Kamil z Częstochowy został pobity i oblany wrzątkiem, miał poparzone 25 procent powierzchni ciała. Przez kilka dni nikt nie wezwał pogotowia ratunkowego. Na początku kwietnia chłopiec z rozległymi poparzeniami głowy, klatki piersiowej i kończyn, a także z licznymi nieleczonymi złamaniami trafił do szpitala. W poniedziałek Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka im. św. Jana Pawła II w Katowicach poinformowało o tym, że dziecko zmarło. "Bezpośrednią przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa. Doprowadziła do niej poważna choroba oparzeniowa i ciężkie zakażenie całego organizmu, spowodowane rozległymi, długo nieleczonymi ranami oparzeniowymi" - przekazali lekarze.
***
Jesteś świadkiem przemocy lub masz podejrzenia, że komuś dzieje się krzywda? Osoby, które mieszkają w sąsiedztwie osób, które podejrzewają o stosowanie przemocy, powinny pomóc potencjalnym ofiarom na kilka sposobów. Warto reagować zwłaszcza wtedy, gdy: słyszysz awantury, krzyki, płacz lub nietypowe hałasy. Świadkowie przemocy mogą porozmawiać z osobą krzywdzoną i zaoferować jej pomoc lub bezpośrednio zgłosić swoje podejrzenia na policję, do Ośrodka Pomocy Społecznej lub na "Niebieską Linię", dzwoniąc pod numer 800 12 00 02. Warto pamiętać, że osoba krzywdzona często kryje sprawcę ze wstydu lub strachu - to jednak nie powinno zniechęcać do działania.
"Namawiamy do przyjrzenia się takim sytuacjom i udzielenia pomocy w celu przerwania przemocy. Weźmiesz wtedy udział w bardzo ważnym etapie przeciwdziałania przemocy - w interwencji. Twoja interwencja może zapoczątkować proces wychodzenia z przemocy osoby pokrzywdzonej, ale przede wszystkim może pomóc zapewnić jej bezpieczeństwo" - apeluje "Niebieska Linia". Więcej informacji znajdziesz na tej stronie. Jeśli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: