Jak wynika z ustaleń dziennikarzy RMF FM, obiekt znaleziony w lesie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy to pocisk powietrze-ziemia. Obecnie sprawdzane jest, czy pocisk był uzbrojony. Ponieważ nie ma w nim głowicy, nie wiadomo także czy eksplodował. Trwają jej poszukiwania, gdyż mogła oddzielić się obiektu - donosi stacja. - Początkowo sądzono, że to dron. Potem znaleziono na nim napisy w języku rosyjskim - podaje RMF FM. Od środy miejsce jest otoczone przez służby, a wjazdu do lasu pilnuje Żandarmeria Wojskowa. Portal zauważa także, że na miejscu widziani byli saperzy oraz straż pożarna.
O sprawie jako pierwsze poinformowały dziennik "Fakt" oraz "Gazeta Wyborcza". - W okolicy podbydgoskiego Zamościa coś runęło z nieba. Mam informacje, że to rakieta albo wojskowy dron spadł do lasu na obrzeżach wsi - mówił czytelnik "GW". - Ten przedmiot został znaleziony w poniedziałek przez kobietę, która wybrała się na konną przejażdżkę - przekazał z kolei jeden z mieszkańców.
"Wydział Wojskowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, pod nadzorem Prokuratury Krajowej, wszczął postępowanie w sprawie szczątków powietrznego obiektu wojskowego znalezionego w lesie kilkanaście kilometrów od Bydgoszczy" - poinformował minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. We wpisie w mediach społecznościowych minister zaznaczył, że miejsce zdarzenia oprócz prokuratorów badają wojskowi eksperci, policja, żandarmeria i przedstawiciele SKW.