Założona przez Łukasza Mejzę firma Vinci NeoClinic obiecywała pacjentom cierpiącym na nieuleczalne choroby niepotwierdzone medycznie terapie. Oferta skierowana była m.in. do osób umierających na raka, chorych na stwardnienie rozsiane czy Alzheimera. Jak ustalili dziennikarze Wirtualnej Polski, poseł i jego współpracownicy przekonywali także rodziców ciężko chorych dzieci do skorzystania z oferowanych przez nich terapii. Cena wyjściowa wynosiła aż 80 tysięcy dolarów. Nieoficjalnie wiadomo, że "prawą ręką" w firmie Mejzy był Franciszek Przybyła.
Franciszek Przybyła w wiadomościach wysyłanych rodzicom przedstawiał się jako "konsultant medyczny". - Pamiętam pierwsze zdanie, które wypowiedział do mnie przez telefon Franciszek Przybyła: "Pani Dagmaro, mamy leczenie na adrenoleukodystrofię (ALD)". Zamarłam. Przecież tej choroby nie da się wyleczyć... - opisała w rozmowie z WP.pl pani Dagmara. ALD to nieuleczalna choroba genetyczna, która niszczy komórki mózgu, a u dziecka pani Dagmary doprowadziła do porażenia czterokończynowego. Gdy kobieta poprosiła o szczegóły i wyniki badań, kontakt z Przybyłą miał się urwać.
Na drogą i kontrowersyjną terapię z Meksyku namawiane były także pani Anita, mama chłopca chorego na mózgowe porażenie dziecięce i padaczkę oraz pani Paulina, której córka choruje na mukowiscydozę.
Z ustaleń WP.pl wynika, że Franciszek Przybyła od tygodnia sprawuje nowe stanowisko. "Konsultant medyczny" został specjalistą w zespole organizacji w pionie zarządzania personelem w PKO BP - największym polskim banku kontrolowanym przez państwo. Zgodnie z dokumentami, Przybyła ma pracować w Warszawie, ale w rzeczywistości pracuje zdalnie z Zielonej Góry. Mężczyzna, jak i nowy pracodawca nie odpowiedzieli na pytania, czym dokładnie zajmuje się Przybyła w PKO BP.
Bank "nie komentuje spraw kadrowych", tak samo, jak nie skomentował decyzji o zatrudnieniu Oskara Szafarowicza - o czym więcej w artykule poniżej. Zarówno Przybyła, jak i Szafarowicz zostali zatrudnieni po tym, jak w PKO BP zmienił się dyrektor pionu zarządzania personelem. Od marca stanowisko to sprawuje Jakub Kowaleczko, który jak wynika z ustaleń WP.pl, jest "zaufanym człowiekiem" ministra Jacka Sasina.
Do sprawy zatrudnienia Przybyły w banku PKO BP odniosły się rodziny dzieci, których firma Mejzy próbowała namówić na drogie i niesprawdzone leczenie. - Ten człowiek powinien za to ponieść karę. A nie dostać ciepłą posadę - przekonuje pani Dagmara. - Przecież złożyłam zawiadomienie do prokuratury w sprawie oszustwa pana Łukasza Mejzy i pana Franciszka Przybyły. I to śledztwo się toczy. Jak to jest, że prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie tych panów, a pan Przybyła dostaje nową posadę? - zastanawia się pani Paulina.
Cały artykuł Szymona Jadczaka pt. "Naciągał z Mejzą rodziców chorych dzieci. Dostał posadę w PKO BP" do przeczytania na WP.pl.