Pociąg IC "Hańcza" codziennie kursuje z Litwy przez Białystok, Małkinię i Warszawę do Krakowa. W stolicy zatrzymuje się m.in. na Dworcu Wschodnim, gdzie w niedzielę część pasażerów poinformowano, że jego opóźnienie wyniesie "do 40 minut". Część osób wysiadła z wagonów, aby chociażby pójść do dworcowego sklepu - opisuje Polsat News.
Okazało się jednak, że pociąg odjechał nie z 40-, a około 20-minutowym opóźnieniem. W efekcie wielu pasażerów, którzy przyszli tuż przed planowaną godziną odjazdu na peron, z zaskoczeniem stwierdziło, że pociągu nie ma, bo zdążył już odjechać. Z ich bagażami w środku.
Rzecznik spółki Cezary Nowak tłumaczy w rozmowie z Polsat News, że w składzie doszło do awarii lokomotywy, która została wymieniona na nową. Dodaje też, że pasażerów poinformowano, iż opóźnienie nie wyniesie 40 minut, ale "do 40 minut", co w tym kontekście faktycznie jest sporą różnicą.
Rzecznik przekazał, że pasażerowie mają możliwość złożenia reklamacji. - Ostatecznie nie mamy informacji, co stało się z podróżnymi, którym uciekł pociąg. Najprawdopodobniej dojechali jednak do Krakowa następnym pociągiem - dodał.
Jak uściślił Cezary Nowak, reklamację można złożyć w kasie biletowej, za pośrednictwem poczty lub formularza na stronie internetowej PKP Intercity. Podkreślił, że decyzję o tym, czy pociąg może ruszyć ze stacji, podejmują nie drużyny konduktorskie lecz dyżurni ruchu zatrudnieni przez PKP PLK.