W środę "Rzeczpospolita" opublikowała tekst byłego szefa TVP pt. "Wiosenne spotkania w cieniu wojny". Obecny ekspert Banku Światowego pisał m.in. o roli Narodowego Banku Polskiego w pomocy Ukrainie. Dziennik szybko zdementował pojawiające się w mediach informacje, jakoby Jacek Kurski został stałym publicystą, ale samo pojawienie się jego artykułu w gazecie - nawet jednorazowe - wywołało sporo kontrowersji. Dziennikarze publikację tekstu człowieka, który przez lata odpowiadał za rządową propagandę w stacjach Telewizji Polskiej, uznali za nieprzyzwoite. Redaktor naczelny Bogusław Chrabota przeprosił "wszystkich, którzy mogli poczuć się tym urażeni i którzy mieli z tego powodu dyskomfort".
Na temat tekstu Jacka Kurskiego w "Rzeczpospolitej" dziennikarze dyskutowali również w niedzielę w programie "Loża prasowa" na antenie TVN24. Pierwszy głos zabrał Bogusław Chrabota, który jeszcze raz tłumaczył się z publikacji artykułu. - Spójrzmy na to z dziennikarskiej perspektywy. Niezależna gazeta publikuje kontrowersyjnego faceta - jednokrotny tekst - w nowej roli. Chcieli ludziom pokazać, co on teraz myśli - mówił. - On się zgłosił z propozycją napisania tekstu nt. jego roli w Banku Światowym i myśmy podjęli kolegialnie decyzję o tym - podkreślił i dodał, "nie docenił tego, jak cyrkuluje fake news". - To się zaczęło od tego, że ktoś powiedział, że [...] on zostaje felietonistą i będzie pisywał do "Rzeczpospolitej". To oczywista nieprawda - powiedział, zaznaczając, że to "jednorazowa publikacja merytoryczna". - Dostałem też parę dobrych zdań, że próbujemy przebić pewnego balona nadmuchanego wpisywania każdej publikacji w identyfikację polityczną i partyjną - dodał. Bogusław Chrabota przyrównał publikację Jacka Kurskiego do reportażu "Franciszkańska 3" Marcina Gutowskiego na TVN24, z którego wynika, że Karol Wojtyła wiedział o pedofilii wśród księży. - Wzbudził nie mniejsze emocje. Czy należy go za to potępiać? Nie - stwierdził.
- Niech pan nie żartuje. Redaktor Gutowski opierał się na dokumentach, zeznaniach, na opiniach osób skrzywdzonych, którzy opowiadali własną historię. Pan oddał łamy osobie, która zniszczyła media publiczne i taki jest zarzut. Proszę nie porównywać - odparła prowadząca program Małgorzata Łaszcz.
Joanna Solska z "Polityki" podkreśliła, że "to nie jest żadne przekłuwanie balona i korzystanie z wolności prasy". - Korzystaniem z wolności prasy byłby uczciwy wywiad z panem Kurskim, ale nie jako pracownikiem Banku Światowego, bo on tam jest nikim, on na ten temat nie ma od siebie nic do powiedzenia - powiedziała. - Wywiad - gdyby taki był - powinien być o tym, jak facet z niewątpliwie dużą inteligencją wprzągł ją w bycie partyjnym propagandystą i zniszczył jakąkolwiek wiarygodność telewizji publicznej. [...] Natomiast wyście mu po prostu oddali łamy - dodała.
Justyna Dobrosz-Oracz stwierdziła z kolei, że "nie będzie się cenzurowała", a publikacja tekstu Jacka Kurskiego to "skandal". Następnie zwróciła się do Bogusława Chraboty. - Trochę żałuję, słuchając ciebie, że ty nie chcesz dalej się uderzyć w pierś. Jak polityk się trochę zachowujesz. "Przepraszam tych, którzy poczuli się urażeni" - czyli tak naprawdę nie widzisz swojego błędu - powiedziała.
- Widzę swój błąd i dlatego przeprosiłem. Natomiast mamy różne zdanie na temat zasady wolności prasy - odpowiedział redaktor naczelny "Rzeczpospolitej".
- To nie jest wolność prasy. To jest uwiarygodnienie człowieka, który nie tylko zniszczył media publiczne. On niszczył tkankę społeczną, szczując na ludzi i uprawiając bezwzględną propagandę. Nobilitujemy takiego człowieka, oddając mu łamy, tym bardziej że on nic ciekawego nie ma do powiedzenia. Uważam, że w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy obecnie, każdy taki ruch pokazuje, że można w Polsce wszystko. A nie można - zauważyła Justyna Dobrosz-Oracz. - Wplótł tam oczywiście pochwałę rządu i prezesa NBP. Więc dalej uprawia to, co uprawiał - dodała Małgorzata Łaszcz.
Andrzej Stankiewicz - obecnie dziennikarz Onetu, a w przeszłości "Rzeczpospolitej" - powiedział, że taki tekst Jacka Kurskiego nigdy nie powinien się ukazać. - Wszyscy wiemy, co on robił. To są haniebne rzeczy, jak on szczuł na poszczególne grupy społeczne, jaki mechanizm, który do dzisiaj funkcjonuje, zbudował. Jego nie ma, ale ci ludzie, ci jego pogrobowcy nadal są i widać, co robią każdego dnia. To są straszne, plugawe zaplanowane rzeczy - stwierdził. - Kurski jest świadomie cynicznym, zaplanowanym gościem. Wiedział, że musi znaleźć tytuł, który - tak jak Boguś [Chrabota - red.] napisał, tłumacząc tę publikację - stara się prezentować różne głosy i wkładając nogę w drzwi, zaplanował sobie powolny lans w mediach. Zaraz byśmy zobaczyli jego kolejne publikacje. Znamy Jacka Kurskiego, to naprawdę była zaplanowana robota - podkreślił. Stankiewicz zaznaczył, że to dobrze, iż redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" przeprosił i zauważył, że sam Bogusław Chrabota i jego rodzina padli ofiarą ataków Kurskiego. - Boguś, czy to się nadawało do publikacji? [...] To był chłam. To było połączenie komunikatów Banku Światowego z notką z Wikipedii, dołożone chwalenie Glapińskiego [szefa NBP - red.], który tam Kurskiego wysłał i parę zdań o Morawieckim miłych, co pokazuje, że Kurski naprawdę jest zdesperowany, żeby po wyborach wrócić, jeśli PiS zachowa władzę. Z tego tekstu nie wynika nic - zauważył.
- Błędy się zdarzają. Dzięki, Andrzej, że wspomniałeś, że ja sam byłem ofiarą - odparł Chrabota. - W istocie tak było, moja rodzina to odchorowała - dodał.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: