- Od kiedy Platforma Obywatelska chce jednej listy? - zapytał Jacek Gądek.
- Od zawsze - odpowiadał Cezary Tomczyk. - Jeśli, będzie chęć ze strony pozostałych partii, to jesteśmy w stanie zamknąć temat w ciągu kilkudziesięciu godzin - dodał.
W jego ocenie wyborcy ws. jednej listy mają jasne sprecyzowane zdanie. - Nie rozumieją czemu nie możemy się w tej sprawie dogadać - stwierdził. - Mimo wszystko chcemy mieć zdolność do samodzielnej wygranej PiS-em - powiedział. Jak, podkreślił, PO będzie ujawniać swój plan wyborczy krok po kroku.
Pytany, czy Rafał Trzaskowski zostanie przez PO namaszczony na kandydata na premiera, odparł, że nie ma takich planów. - Nic na to nie wskazuje - dodał.
- Rafał Trzaskowski jest niewątpliwie jednym z najważniejszych liderów PO. (...) Jest człowiekiem, który dostał pond 10 milionów głosów i jest jednym z liderów, którzy w tej kampanii uczestniczą. Jest z nami. Ja chciałbym, by on był kandydatem KO na prezydenta w 2025 roku - podkreślił. Jego zdaniem kandydatem na premiera jest niewątpliwie Donald Tusk.
Podczas rozmowy został poruszony także problem taniego zboża z Ukrainy, które zalewa polski rynek i powoduje, że produkcja rodzimych rolników staje się nieopłacalna. - Ja chciałbym wiedzieć, co polski rząd zrobił w tej sprawie (...) Może zostać powołana komisja śledcza, ale to ostatni krok. W tym przypadku może mieć sens. W tym Sejmie raczej nie powstanie ale po wyborach już tak - mówił.
Kryzys na rynku zbożowym trwa od kilku miesięcy. Jeszcze, gdy ministrem rolnictwa i rozwoju wsi był Henryk Kowalczyk, wydawało się, że rząd doszedł do porozumienia z rolnikami. Rządzący zgodzili się spełnić 11 postulatów protestujących rolników w tym m.in. wypłacić 600 mln zł z budżetu dla producentów pszenicy i kukurydzy, wzmocnić kontrole na granicy oraz wystąpić do Komisji Europejskiej o przywrócenie ceł na ukraińskie zboże. Jednak przedstawiciele stowarzyszenia "Oszukana Wieś" zerwali zbożowe porozumienie z rządem i zagrozili protestami. Ich zdaniem, wbrew obietnicom Henryka Kowalczyka, na granicy z Ukrainą nic się nie zmieniło.
Kryzys na rynku zbożowym trwa od kilku miesięcy. Jeszcze, gdy ministrem rolnictwa i rozwoju wsi był Henryk Kowalczyk, wydawało się, że rząd doszedł do porozumienia z rolnikami. Rządzący zgodzili się spełnić 11 postulatów protestujących rolników w tym m.in. wypłacić 600 mln zł z budżetu dla producentów pszenicy i kukurydzy, wzmocnić kontrole na granicy oraz wystąpić do Komisji Europejskiej o przywrócenie ceł na ukraińskie zboże. Jednak przedstawiciele stowarzyszenia "Oszukana Wieś" zerwali zbożowe porozumienie z rządem i zagrozili protestami. Ich zdaniem, wbrew obietnicom Henryka Kowalczyka, na granicy z Ukrainą nic się nie zmieniło.
- Spora część towarów idzie dalej bez kontroli. W najlepszym wypadku bada się co drugi wagon. Widzimy, że nie zmieniło się nic. Po co ministrowi było dawać nadzieję, okłamywać ludzi? - mówił 3 kwietnia Wiesław Gryn, jeden z liderów stowarzyszenia. Prawdopodobnie przez brak porozumienia z rolnikami ze stanowiska odszedł Henryk Kowalczyk. Jego miejsce zajął Robert Telus, jednak nowemu ministrowi jak na razie również nie udało się zakończyć sporu, choć Ukraina miała zgodzić się na propozycje polskiego rządu.