W listopadzie ubiegłego roku w pobliżu Ogrodu Saskiego w centrum Warszawy zginął jeden z najnowszych modeli iPhone'a, należący do wiceministra Błażeja Pobożego. Jak zaznacza portal tvn24.pl, "od początku było wiadomo, że zaginął prywatny aparat wiceministra nadzorującego fundusze europejskie, pion zdrowia i komunikacji społecznej, a nie służbowy, który mógłby zawierać wrażliwe dane". Jak przekazał anonimowy rozmówca portalu, sprawa trafiła do Komendy Głównej Policji, gdzie zajęło się nią przynajmniej trzech funkcjonariuszy z Biura Kryminalnego. Do namierzania smartfona użyto najnowszego sprzętu, który najwyraźniej spełnił swoją rolę - poszukiwania zajęły jedynie kilka godzin. Telefon znajdował się w jednym z biur warszawskiego ratusza, co potwierdziło się po przeszukaniu dokonanym przez policjantów. W związku z tym zatrzymano urzędnika i przewieziono na komendę w celu przesłuchania. - Wypuszczono go, gdy koledzy upewnili się, że mówi prawdę. Telefon znalazł w drodze do pracy. Czekał, aż właściciel zadzwoni, bo aparatu nie udało mu się odblokować - powiedział tvn24.pl jeden z policjantów.
Postępowanie w związku ze zgubionym telefonem zostało wszczęte z artykułu 284 Kodeksu karnego, który głosi, że: "Kto przywłaszcza sobie cudzą rzecz ruchomą lub prawo majątkowe, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". Jak powiedział portalowi Andrzej Browarek z zespołu prasowego KGP, "każda osoba, która stanie się ofiarą przestępstwa, może liczyć na takie same działania podjęte przez funkcjonariuszy policji bez względu na jednostkę, w której zostanie złożone zawiadomienie". - Wszyscy policjanci działają na podstawie tych samych przepisów i mają takie same możliwości wykrycia sprawców przestępstwa - dodał.