Szedł po ciemku drogą ekspresową. Chciał ze szpitala w Łodzi wrócić na Podkarpacie

W środowy wieczór policjanci z Pabianic otrzymali zgłoszenie o pieszym, który szedł pasem awaryjnym po drodze ekspresowej S14. Mężczyzna był całkowicie niewidoczny dla kierowców. Okazało się, że 47-latek wyszedł ze szpitala i nie miał pieniędzy na podróż do domu.

W środę o godzinie 20:40 dyżurny pabianickiej komendy otrzymał zgłoszenie dotyczące pieszego poruszającego się pasem awaryjnym na drodze ekspresowej S14 przed węzłem Dobroń. Mężczyzna miał być niewidoczny dla kierujących. Taka sytuacja stwarzała ogromne zagrożenie i wymagała natychmiastowej interwencji, dlatego policja niezwłocznie udała się na miejsce

Funkcjonariusze zauważyli idącego w kierunku Wrocławia pieszego. Mężczyzna był ubrany na czarno i nie posiadał żadnych elementów odblaskowych, ponadto znajdował się w miejscu, gdzie ruch niechronionych uczestników ruchu drogowego jest zabroniony.

Okazało się, że 47-latek potrzebuje pomocy. W rozmowie z policjantami przyznał, że pochodzi z Podkarpacia, wraca z łódzkiego szpitala i nie ma przy sobie pieniędzy. Ponadto nie może skontaktować się z rodziną, która mogłaby mu pomóc w tej trudnej sytuacji. Interweniujący funkcjonariusze przewieźli mężczyznę do Pabianic, a następnie zadzwonili do jego córki, która przelała mu pieniądze na dalszą podróż. Mundurowi pojechali również z 47-latkiem na dworzec PKP Pabianice i poinformowali o możliwościach powrotu do domu. 

Więcej o: